Wziąłem sobie wolny weekend by przystopować ze wszystkimi etatami, studiami. Chciałem wypocząć, legalnie się poopierdalać, poświęcić ten czas kobiecie. Ni chuja, jest piątek wieczór, a ja mam pierwsze objawy grypy...
Dwie aspiryny, z sześć witamin C, jebutna herbata i przy odrobinie szczęścia zgnieciesz sukę w zarodku.
Wkurwia mnie, że absolutnie wszystko się sypie i jestem, mówiąc młodzieżowo w dupie, dług, niezapłacony mandat, Zorrasty stwierdził, że szum (który z Cuba się wydobywał od kiedy go mam) nie jest normalny, ZERO kurwa kasy, to, że nawet jak sprzedam w końcu Luśkę, to wcale nie będę na plusie. No kurwa :/ I jeszcze od każdego ogrywającego słyszę "zajebiste wiosło, ale to nie to, czego szukam". Telecastera z jesionu mi się kurwa zachciało -_____-