Nie komplikujmy rzeczy prostych: pierwszy deszczyk (a zaraz zima!), pierwsza kolizja, wyjazd na zakupy - i już wiesz na 100% Nic dodać, nic ująć. Tylko... ke$z bejbi, ke$z! Po prawdzie to ja się bronię rękami i nogami przed kupnem jakiegokolwiek drugiego środka
wpieprzania pieniędzy transportu, bo mam dość wychodzenia na zero w kolejnym miesiącu, a auto jest drugim po samym mieszkaniu kasowpieprzaczem. A jak coś idzie nie tak, to i pierwszym.
Tylko że jak widzę takie akcje jak wczoraj, kiedy Moja
spóźniła się do pracy 40 minut bo bus nie przyjechał (nie się spóżnił, ale po prostu nie przyjechał, jakby nagle wycięli jeden kurs
) to dostaję białej gorączki, a nie mam w tej chwili możłiwości oddania jej auta na stałe.
A - jakby nie patrzeć - spalanie skutera to ok. 1/2 samochodu, ubezpieczenie zwykle 1/6-1/8. I ułamek części mogących się zepsuć = ułamek kasy która na to pójdzie. Plus cena zakupu. O wadach pisałem to nie będę się powtarzać. Czyli w podsumowaniu - czego nie zrobię - będzie ZNOWU chujowo
Dlatego ostatnimi czasy coraz bardziej przypominam
Spoiler