Ja pierdolę... Dwa dni chujowego wiatru pod rząd. Wczoraj zero ślizgów bo wiatr albo do powieszenia na żaglu albo pod żaglem ;/ Dziś po prostu za mało żeby na 6.5 wejść w ślizg - były tylko dwa szkwały (jeden króciutki, drugi długi, ale wypadłem bo jeden baran dokładnie jak wbijałem się w strapa wszedł mi za mnie zabierają mi wiatr - czyli koniec ślizgania). Frustracja zaczyna osiągać zenit.