Cieszy mnie, że po 4h w pocigu zajebanym bardziej niż kobieta-żul z mojej pragi którą wczoraj próbowałem naiwnie postawić na nogi z chodnika, wreszcie siedzę na głównym w Krakowie i najedzony śmieć żarciem z Mc'a próbuję rozkminić jak się dostać stąd do Bolechowic A potem to już 6 dni włażenia na skały, jupi.
Bolechowice to 10 min z mojej wsi rowerem