Wkurwiają mnie angielskie wstawki w mowie potocznej, a już najbardziej używanie "whatever", chociaż w sumie "cokolwiek" drażni mnie bardziej. Do tego stopnia że raz prawie zapierdoliłem kumplowi w ryj za to że tak do mnie się odezwał. Naprawdę, słyszę ten zwrot to przepełnia mnie organiczne wręcz obrzydzenie...
Hm, w sumie wkurwia mnie jeszcze jedna rzecz związana z językiem - używanie skrótów internetowych na co dzień (iks de, lol, wu te ef... aż się rzygać chce...).
I jeszcze popularne wśród młodzieży określenie "żalowy".
CZY ONI KURWA NIE POTRAFIĄ MÓWIĆ PO POLSKU?!?!?!?!
EDIT (po przeczytaniu któregoś postu gdzieś na tym forum): i jeszcze nazywanie kobiet "suczkami". Takim to bym kurwa po głowie skakał...