Wkurwia mnie buractwo. Oj jak mnie wkurwia...
Dziś wychodziłem z żaby z zakupami i najebany koleś zaczął coś się do mnie burzyć (jak zwykle o długie włosy). Gdy mu kulturalnie odpowiedziałem ("Pierdol się") to zaczął coś tam wygrażać, ale dopiero gdy odszedłem kilka metrów. Oczywiście nie podszedł, mimo że był z nim jeszcze jeden (chociaż gdyby podszedł pewnie bym wyłapał w garnek :F).
Muszę sobie kupić pałkę teleskopową, bo z nożem strach chodzić.
szczecin pod tym wzgledem jest jednak zajebisty, jeszcze nigdy nikt mnie na powaznie nie zaczepil, a jakiestam wygrazanie sie z drugiego konca ulicy tez przez cale zycie na palcach u jednej reki policzyc. co smieszniejsze, im glebiej w noc - tym ciszej, spokojniej, bezpieczniej
wszyscy albo kimaja, albo sie chowaja i wszelkie sprawy i burdy zwykle odbywaja sie na terenie prywatym (lub w ogole w budynkach) - co by policja sie nie przypieralala. to nawet w policach (takie mniejsze miasto bardzo blisko szna) chyba latwiej oberwac, nzi u nas. no ale wlasnie u nas to niektorzy chyba po prostu wyrabiaja norme za reszte spoleczenstwa, jeden koles to ma co chwila jakies bliskie spotkania z 'kolekcjonerami komorek'... nawet dostal miano 'defendera', lub nieoficjalnie 'decoya', ze wszystko zawsze na nim sie skupia, a wszyscy wokol maja spokoj
i bynajmniej MNIE to nie wkurwia, a wrecz przeciwnie
jedynie kumpla mi szkoda, ale on jakos zdaje sie tym nie przejmowac, wiec chuj