Miałem Sajda IV, zamieniłem na Peaveya. Jakoś Sajd nie dogadywał się z moim wiosłem ani z moim uchem. Dużo gruzu, dość suchy (trzeba by moim zdaniem leciutko jakims reverbem zawsze podbarwiać), wali środkiem jak jasna cholera, napierdala selektywnością jak żyleta. Dźwięk, rzekłbym -englopowerballopodobny.
5150 zaś jak brzmi to wie każdy, kto posłucha np In Flames. Bardzo żywo gra, organicznie, nie wali tak środkiem, ale jest dużo "mokrego mięsa" w brzmieniu. Lejący się gain i boskie crunche.
Takie moje odczucia. 
No co kto lubi, naprawdę.

*Po co ten reverb?!
*Wali środkiem jak jasna cholera + englopowerballopodo bny = wtf?
*5150 organicznie? Chyba po wymianie lamp na 12at7 
*5150 nie wali środkiem? Andy Sneap, który swoją drogą realizował In Flames, ustawia w nim środek=0, bo uważa, że jest go tam i tak wystarczająco dużo.
* do przestrzeni, men, mówię jeno o mym guście, do tego nie masz co się dopierdalać
Po prostu sajd brzmi sucho jak piach z pieprzem
* nie wtf, tylko takie są me odczucia. Miałem szczęście porównywać oba i co jak co, ale moim zdaniem brzmieniowo BYŁY bardzo podobne
* tak, jest organiczne, znowu sie odwolujesz do gustu
* Nie powiedzialem, ze 5150 nie ma srodka. W moim osobistym odczuciu sajd ma go o wiele za dużo. Znacznie wiecej od 5150
*To do przestrzeni czy do zmoczenia? 
*Mogą być podobne, ale, Powerball nie "wali środkiem" nawet z gałą na 10
*Nie wiem czy gustu, dla mnie to fakt że 5150 jest sterylny i skompresowany, a nie organiczny 
*Ok
* jedno i drugie

* nie mialem na mysli konkretnie środka, tylko ogólną charakterystykę brzmieniową
* oczywiście, że rzecz gustu, bo dla mnie sterylny i skompresowany nie jest w zadnym wypadku
* ok
