Nie znoszę wizyt u Wiącka, mam już trzy gitary od niego i boję się pojechać szlif progów zrobić. Bardzo konkretny człowiek i dusza towarzystwa.
Niestety nie rozumiem cię zupełnie, bo gitarę robiłem przez internet (i wszelkie docinki typu że zgubiłem zasięg w trakcie są tu nie na miejscu...)
Kiedy ja mailowałem z Lootnickiem swojego czasu, to podszedł do sprawy bardzo luźno, tzn. mogłem sobie wybrać co mi się podobało, nie tylko brzmienie. Chyba, że zmienił podejście w ciągu paru lat.
Miałem na celu jedynie ukazanie skrajności, nie wiem jak pracuje Lootnick, jak napisałem, opierałem się na jego własnej wypowiedzi (nie wiem też w jakim stopniu owa była kreowana pod publiczkę), choć w jakiejś tam korespondencji dawnej z nim spotkałem się z takim właśnie procederem, że coś tam sugerował, namawiał, odmawiał i przekonywał. Nie mam mu tego za złe bynajmniej, sam nie miałem wtedy w ogóle pojęcia o gitarach (nie żebym teraz jakieś miał, ale powoli, asymptotycznie, zbliżam się do zera w zakresie tejże wiedzy), tak więc jakiś gajding zawsze fajną jest rzeczą, z tym że są to jego osobiste odczucia i doświadczenia, inny lutnik, czy nielutnik może mieć odmienne, tym bardziej gość który chce zamówić sprzęt o konkretnej specyfikacji i zań zapłacić.
W sumie, odnośnie przesunięcia podcięcia to na sprawę można by też spojrzeć z innej strony. Ma on swoje racje i argumenty (REK), być może nie umie zrobić inaczej, zrobił więc tak jak umie, z tym że jedną rzecz mógł uczynić i byłoby wszystko o wiele bardziej w porządku - poinformować o sytuacji wcześniej, na zasadzie "tak nie zrobimy, bo się nie da, zrobimy więc tak." Wtedy kolega Marcin mógłby stwierdzić "ok, zróbmy jako waść rzecze," tudzież "pierdolę pana w takim razie, zrobię sobie gdzie indziej, tam gdzie zrobią mi wedle mego widzimisię." I nie byłoby w tym nic zdrożnego ani dziwnego, tak to wszak działa.
Nie chcę byście mego posta odebrali jako ofensywę na Andy'ego czy Marcina. Po prostu tak mam, że lubię bawić się w adwokata diabła.
Poza tym przywołuję z mej pamięci taki incydent z firmą lutniczą z zagranicy, bodaj z samej Hameryki, gdzie to producent bez konsultacji z klientem zmieniał koncepcję wiosła, na zasadzie kształtu, drewna czy pupów. Firma to była jakaś produkująca nekrogitary w kształcie trumien, czy coś równie gupiego (sory, tak jakoś mi się kojarzy, a z szukajki forumowej jakoś skorzystać nie umiem - kolejna moja wada). Tak więc, w pewnym sensie, nie jesteśmy jedynym krajem, w którym miejsce ma taka czy inna paranoja.
Edytka:
Toleinowi chyba chodiło o to [...]
Chodziło mi o to, że gadałem z nim o zrobieniu wiosła i rozmowa była taka, że miał swój, dość twardy, punkt widzenia na różne sprawy i nie wahał się ustosunkować do jednego czy drugiego pomysłu. Jak z realizacją tego czy innego projektu to nie wiem, nie doszliśmy bowiem do etapu, na którym miałby mi powiedzieć "nie, takiego potwora panu nie zrobię, choćbyś pan na uszach stanął," tudzież "ależ oczywiście, choćbyś pan chciał korpus z porzeczki, to panu zrobimy."
Pozdro.