Wracałem z dziewczyną i dwoma znajomymi z bilarda i innych atrakcji, koło 1wszej w nocy. Noc, lekka mgła, teren zabudowany - używam świateł drogowych (coby ustrzelić pieszego dużo wcześniej. Z resztą przy weekendzie mogą się czasem zataczać). Policja, ijoijo, wyruszyli za mną w pościg, ściągnęli mnie 500m dalej na parking.
Wychodzi policjant i dowodząca policjantka. Ponoć cipa, tak mówi moja, bo pracowała w tym samym komisariacie.
- Zna Pan powód kontroli?
- Nie
- Używanie świateł drogowych
- Aha. A państwo jechali za mną na postojowych. (tak. ściągali mnie za światła, jadąc za mną na postojówkach, na których się na mnie czaili w krzakach)
- No i?
- *Ja się nie odzywam, zamurowany, jak tak kurwa można odpowiedzieć*
- No i będzie za to mandacik, jaki ma być...
- *Kolega do niej - "dobra chodź na chwilę do środka"*
Wróciła, przypaliła jana że policjant też człowiek, nawet radiowozowi się może zdarzyć (że co) i dobranoc.
Odjeżdżamy, chwila ciszy.......... że co kurwa?