Stwierdziłem, że mnie wali wywalenie z pracy, bo:
1. od pojutrza będę na Mazurach trzepać kasiurę
2. wczoraj wpakowałem do piekarnika 1,5 kilo qraka i 2 kilo pyry, a do lodówki butelkę cydru i miałem popołudniowy relaks z Żoną
Zresztą na dzisiaj też wystarczy
3. w lodówce czeka home-made tiramisu. Takie porządne, na orydżynalnym wuoskim mascarpone, likierze migdałowym i dobrych biszkoptach. Było 1,5 kilo (
), zostało akurat na dziś wieczór.
A fogle to Żonie Mojej szykuje się podwyżka, zmiana (na lepsze) godzin pracy i jej warunków (będzie częściej współpracować z lubianym przez siebie działem i osobami, a i sama praca jest tam lżejsza), do tego wyregulowałem sobie sam gaz w aucie (klucz 14, śrubokręt płaski i parking pod blokiem rulez
) i ogólnie tylko jedno co mnie wkurwia, to duchota. No ale kiedy ma być upalnie, porno i duszno, jak nie w lipcu/sierpniu?