A mnie cieszy miło spędzone popołudnie i wieczór. I nie wiem, czy to dlatego, że był to pierwszy od dawna dzień bez żadnych zobowiązań, czy dlatego, że obudziłem się o 16:30, odsypiając wszystkie niedobory snu dni ostatnich.
I set oryginalnych gibsonowskich dirty fingersów z 1986 roku, rzecz nie do dostania praktycznie w ludzkich pieniądzach, który już we środę zagości w moim SG, czym jaram się jak małe dziecko ^^
Happy, happy, happy day!