To co się stało dziś rano, mianowicie:
- najpierw zdziwienie że nie mogę znaleźć dokumentów (dowód, karty płatnicze) w portfelu, trzymam je w osobnym etui a wczoraj byłem na zakupach...
- potem wkurw że chyba zgubiłem, ale i szok negatywny że w ogóle to się stało, bo ja nigdy niczego nie gubię (ostatni raz... bodaj 10złotych w 2giej klasie liceum,

chyba że liczyć zostawienie klapek w jednym hostelu w lutym roku bieżącego

)
- zszedłem na dół klatki, wisi karteczka "znaleziono dowód kontakt pod numerem..." - szok pozytywny,
- dzwonię, okazuje się że to moje, lecę 4 piętra w górę, okazało się że wyleciały mi z kieszeni na schodach. Jak - nie mam bladego pojęcia. Ostatecznie odbieram i w zamian od razu daję "znaleźne" w postaci dużego Martini Rosso, bo to na szybko znalazłem w barku - cieszem siem jak chuj, kobita zresztą też bo się nie spodziewała takiego podziękowania

- po sprawdzeni w domu okazało się że nawet 10zeta jakie wsadziłem między karty nadal tam jest - cieszy mnie i to że dokumenty do mnie wróciły, ale i to że są jednak uczciwi ludzie...
Po takiej "emo-sesji" trwającej w sumie koło 10 minut, jestem tak zjebany psychicznie że aż musiałem sobie przysiąść. Uff...