Właściwie nie wiem czy tego posta miałem wrzucić tutaj, czy może do "co mnie najbardziej wkurwia". Ale, jako iż nie lubię narzekać, bo narzekają tylko życiowi nieudacznicy (
), to wrzucam to tutaj. Bo ostatecznie - zwyciężyłem!
Otóż, w czym był problem... pierdolnął mi wąż od odporwadzania wody z pralki. I to podczas prania, zatem zalało mi całe mieszkanie. Musiałem polecieć do tesco i kupić mopa z wiadrem i sitkiem do wyrzymania. Niestety, nie tylko nie miałem zapasowego, nowego węża aby wymienić rozpierdoloną część, ale nawet nie miałem jebanego śrubokręta w całym domu, żeby otworzyć pralkę. Miałem za to pomysłowość.
Otworzyłem pokrywę pralki imbusem od gitary (
). Zgodnie z zasadą - "Rusza się a nie powinno? Duct tape." - zakleiłem taśmą od środka i od zewnątrz dwa końce węża, łącząc je w jeden człon.
Wynik? Przepuszczało w chuj wody.
Zatem, po jakimś czasie wpadłem na pomysł, coby zrobić "rurkę" z reklamówki... ale worki na śmieci wydały się wytrzymalsze. Plan był taki, by nałożyć ten skręcony w rulon i usztywniony worek na śmieci na rurkę i zacisnąć koniec węża przy pomocy gumki recepturki, które też miałem pod ręką. Pierwsza rura mi się nie udała, była za ciasna
Więc od teraz jest zabawką dla kota. Drugi prototyp wyszedł już zajebiście, bo za wzór średnicy posłużyła mi rura od odkurzacza (owinąłem ją workiem i zakleiłem). Efekt? Idealnie dopasowane do rurki w pralce i po założeniu gumki na rurę (
) mogłem dokończyć pranie.