Cieszy mnie, że oddałem wreszcie Mulatowi mojego Stefana do odchińszczenia. Cieszy mnie, że już w okolicach sylwestra będę miał nowe szpanerskie siodełko ( mosiundz! ), burżujską elektronikę ( która wreszcie będzie działać ), wyrównane progi i ździebko niższą akcję strun ( plus 15 do BPMów ).
I cieszy mnie, że to wszystko będzie robione kiedy i tak mnie w mieście nie będzie, więc żal z braku gitary pod ręką będzie znacznie umniejszony.
I cieszy mnie, że mi Tolein pokazał zespoły Outworld i Nevermore ( którego istnienie jakoś wcześniej ignorowałem, nie wiedzieć czemu ).
W ogóle jakoś wszystko mnie dzisiaj cieszy