Dalej wałkuję ten sam temat
Z jakiegoś powodu cieszy mnie, że sprzedałem dobry instrument. Dzisiaj moja przygaszona miłość do Luśki znowu się zatliła, i w jakiś sposób ucieszyła mnie wiadomość, że gość który ode mnie wziął tego BFG (notabene ewidętnie grający od kilku dekad conajmniej, właśnie na klubowej trasie po Polsze) pojechał z nim na joba w szeratonie gdzie zamierzał obczaić wiosło na swoim sprzęcie i ewentualnie rano mi je odwieźć odbierając kasę, a okazało się, że całe półtorej godziny grał właśnie ta tym Gibolu.
Nie wiem czemu, ale mnie to cieszy