Grali coś jeszcze ale nie mogę sobie przypomnieć.
South of Heaven Panie
Edit
Dla mnie Metallica pozamiatala wszystko. Czwarty raz bylem na ich koncercie i zdecydowanie ten byl najlepszy. Zagrali rowno i czysto jak jeszcze nigdy. Hammett miszcz kwachow i markowania naprawde zajebiscie te swoje soloweczki zagral. Hetfield grac zawsze potrafil, ale z wokalem u niego roznie bywalo, wczoraj bylo idealnie i czysto. Ulrich jak zwykle nogami nie domagal, ale generalnie zagral bardzo ladnie. Slychac bylo, ze wszystkie slabe punkty wzieli na tapete i poprawili sie.
Wykonanie zajebiste.
Setlista podobna jak 2 lata temu, 3 czy 4 nowe kawalki zagrali. Death Magnetic jakos do mnie nie przemawia, wersji koncertowej tez wrazenia na mnie nie zrobila, reszta setu to sprawdzone szlagiery, zajebiscie dobrane i poskladane w calosc. Zajebisty kontakt z ludzmi.
No i jest jeszcze trzecia sprawa, ktorej zabraklo u pozostalych, mianowicie widowiskowosc. Metallica miala wlasny jebitny telebim, kawal sceny dobudowany na ich wystep, efekty piroteczniczne, wlasna obsade kamerzystow i realizatorow obrazu, akustyka tez innego niz pozostale kapele bo brzmieli o klase lepiej.
Na kazdym polu byli zajebiscie przygotowani do tego wystepu. Ewidentnie chcieli pokazac, ze to oni sa najwieksza gwiazda z czworki i to zrobili.
Slayer. W dwoch slowach: pograli i poszli. Zawiodl mnie troche ich wystep, bo tak jak set byl bardzo fajny, wykonanie tez bardzo dobre to brakowalo kontaktu z ludzmi. Gadka ograniczyla sie do "thank you very much". Slayer nie jest kapela na stadiony. Oni napierdalaja i potrzebuja zwartej reakcji publiki. Podejrzewam, ze pod sama scena byl ogien i krzyki, dlatego w przerwach miedzy numerami stali cicho, niestety gdy ktos stal kwalek dalej, to wygladalo jakby grali jakas probe, a nie koncert... utwor,cisza,utwor,cisza,utwor... Oni grali dla tych osob pod scena, nie ogarneli calego tlumu. Naglosnienie uwazam za calkiem dobre.
Megadeth. Mi sie podobali. Broderick pokazal klase gitarowa, sypal te solowki z zajebista lekkoscia, Mustaine gitarowo troche toporniejszy jest i to bylo czuc. Set czysto traszowy, nie grali nic z Risk, Cryptic, World needs a hero. Bylo cos z odstatniej plyty (poznalem tylko "Headcrusher"), ale glownie szlagiery takie jak Holy Wars, Symphony Of Destruction, Sweeping Bullets, Hangar 18, Peace sells i jeszcze pare, ktorych nie pamietam. Milym zabiegiem bylo spiecie wszystkiego w calosc poprzez zaczecie koncertu od Holy Wars i skonczenie tez fragmentem z tego utworu. Moim zdaniem Mustaine lepiej kontaktowal z ludzmi, bardziej niz Arraya ogarnal cale towarzystwo. Ogolnie bardzo na plus.
Anthraxu nie widzialem, cos tam slyszalem tylko w drodze, zaluje bardzo, ale miasto po raz kolejny (po AC/DC) pokazalo, ze nie radzi sobie z organizacja, przez co znowu ominela mnie czesc koncertu.