Złe to jest dopiero to, że ludzie sobie takie pierdoły wmawiają
Dokładnie men! Trafiłeś w sedno.
Wuju, nie lubię ludzi, którzy twierdzą, że oni mają rację. I koniec.
Pierdolę dowody, udowodnienia, zakłady, blablabla. Kurwa, jakby nie patrzeć, to jest wiara, więc nie o to tu chodzi.
Jeśli więc mówisz, że wierzysz w Boga, czy w cokolwiek co tam twoim życiem kieruje - ZAJEBIŚCIE. Na serio się cieszę twoim szczęściem.
Ale jeśli mi powiesz, że ja też mam patrzeć na życie tym samym spojrzeniem, to sory, ale powiem ci - pierdol się.
I też, wcale nie będę przedstawiał dowodów, opowiadał o tym, że religia to takie coś, co się zaczyna w takim maleńkim jak ziarnko piasku kąciku mózgu. Fuck it. W końcu to jest wiara, nie chodzi tu o przekonywanie kogoś do czegoś.
A ja po prostu nie widzę potrzeby, by mi ktoś obiecywał niebo, żebym był dobrym człowiekiem. Sam jestem w stanie stwierdzić, kiedy coś co zrobię jest złe. Umiem wyczuć kiedy coś spieprzę. I nie potrzebuję księdza, żeby mi powiedział, że powinienem spróbować to naprawić. Nie potrzebuję też kazania, żeby stwierdzić, jak bardzo jestem niedoskonały i słaby.
Czuję się źle sam w sobie, jeśli zrobię coś złego. Koncepcja nieba jest mi też niepotrzebne z innego powodu - dla mnie wystarczającą nagrodą za "dobre" przeżycie czasu który tu mam będzie satysfakcja z tego, że je dobrze przeżyłem, że nikomu nie zrobiłem krzywdy, a jeśli zrobiłem, to próbowałem ją naprawić i powiedziałem mu, jak bardzo mi przykro i jak bardzo chujowo się z tym czuję, a także świadomość że niczego co zrobiłem nie żałuję. Nawet jeśli coś się dało zrobić lepiej.
Tom się rozpisał.
Wracając, Wuju, skończmy może już z tym diabłem, kościołem, blabla.
Ten wątek miał chyba traktować o zjawiskach nadprzyrodzonych i matrixie, a nie o tym czy jesteśmy dobrymi chrześcijanami.
Ponawiam pytanie - oferta macania gratów nadal aktualna?