Nocna wichura zerwała blachę z dachu stodoły pana Mariana. Zerwała, pogniotła, połamała i cisnęła w krzaki po drugiej stronie podwórka.
Nazajutrz pan Marian pozbierał blachy, załadował na przyczepkę i zawiózł do pobliskiego blacharza, żeby ten jakoś to poprostował i ponaprawiał.
Po paru dniach Pan Marian odbiera telefon od blacharza:
"Panie Marianie, ja nie wiem co Pan z tym Passatem robił ale będzie do odbioru po 18:00"