Część dalsza raportu brzmi:
Na combie vk112 w domu muliło i muli dość bardzo ale na laneyu coś z paką w sali prób zauważyłem, że wiosło po paru chwilach grzebania w gałkach właściwie prawie w ogóle nie muli - na co wskazywałaby chociażby specyfikacja - jeśli dobrze pamiętam nie tylko skrzydła mahoniowe ale i gryf to przekładany orzech z mahoniem. Inna sprawa, że najtłustsza struna dalej pozostawała dość nieprzejrzysta, prawda, po przestrojeniu stopień w dół mi odrobinę sflaczała, pewnie wymiana z 66 na grubszą coś pomoże, ale mi się nie chce na razie
. Albo było nie ustawiać gainu na wpół do szóstej
.
Ogólnie jednak - dosyć niszczy, solówki są dosyć zupełnie łał, chociaż mogłoby być większe pizd i jeb w rytmicznym plumkaniu. Nagrałbym coś na podzie brata, ale za cholerę nigdy nie potrafiłem ukręcić na nim czegokolwiek sensownego
.
Możliwe, że, jak Owczur zasugerował, trochę te d-activatory ratują sytuację pod względem możliwego mulenia, ale planuję się o tym osobiście przekonać w najbliższym czasie, dlatego wybieram się na poszukiwania jakichś przystawek, coby poeksperymentować nieco. Za mało gitar trzymałem w rękach żeby odgadnąć po tygodniu co jest przez co, więc pokombinuję z przystawkami i też różnymi piecami u znajomych i zobaczę jak idzie. EMG na razie nie chcę, bo za dużo roboty z frezami
.
DeathMaster - zależy jak spojrzeć - teoretycznie wiosło jest wyważone, bo jak sobie wieszam na pasku, to dąży do pozycji idealnie horyzontalnej, wiem, że Johnny Cash tak grał, ale to mnie specjalnie nie pociesza
. Zawieszę sobie jakiś skromny odważnik przy dolnych skrzydłach i będzie dobrze.