W zasadzie czas na podsumowanie tej całej pierdologii i wyjaśnienie dlaczego w moim przypadku wejście w te instrumenty to finansowo czysty zysk i frajda z samego posiadania.
Mam taki kapitalistyczny (amerykański) styl rozbijania rzeczy na atomy i odsprzedaży. Każde z wioseł włącznie z 5 strunowym basem z początku wątku zostało pozbawione oryginalnych części.
Wszystkie te części zostały posegregowane w batche. Klucze, elektronika razem (pickupy-ramki-potki-kable-gniazda) i mostki (tuleje). Tylko Amarok zatrzymał oryginalny most WSC. Wszystkie te części "jako nowe" zostały odsprzedane po cenach parę złotych niższych niż te same części od konkurencji.
Nowe części kupuję tylko na AliExpress. Teoretycznie z samego źródła przy czym nie płacę kompletnie żadnego cła. Jeżeli chodzi o hardware to bazuję tylko na jednym, sprawdzonym brand'zie GUYKER. Genialny produkt za grosze. Na przykład 6 blokowanych kluczy dla mnie to koszt 90zł z dostarczeniem do domu, a mostki są jeszcze tańsze.
Pickupy Alan Entwistle i Warman do basu mam tutaj lokalnie. Tanie jak barszcz. Na Entwistle miałem przez chwilę 5% rabatu ze względu na ilości jakie tu przerzuciłem nie tylko dla siebie.
Co do samych gitar to w przypadku barytona 30" Thomann wysłał mi refund w wysokości 175zł. W przypadku telecaster'a aż 250zł. Dla Thomanna to i tak nadal przysługa. W momencie otrzymania przeze mnie instrumentu, od momentu kiedy zaczynam przy nich ryć to już żaden z nich nie podlega gwarancji. Mają ze mną spokój. Thomann też nie ma dodatkowych kosztów związanych z wysyłkami zwrotnymi, ponieważ to ja ogarniam temat naprawy/poprawy funkcjonalności tej spierdoliny.
Tak czy inaczej widzicie tutaj full zmodyfikowane instrumenty których finalna wydana kwota sięga...
Bass 5 strun- 100zł ponad cenę nowego
30" baryton - 150zł ponad cenę nowego.
Telek - dokładnie cena nowego.
Amaroka kupiłem używanego ale i tak po odsprzedaniu Retro EMG i kluczy Grover, których półokrągłych gałek po prostu nie trawię urwałem jeszcze 350zł
Także dla mnie finansowo jako dla pokojowego, pizdowatego grajka, który nie ma zamiaru pałować się drogimi gratami to czysty zysk.
Zawsze wychodziłem z takiego założenia, że mega drogie instrumenty nigdy nie zrobią ze mnie pro muzyka. W głównej mierze lenistwo było za to odpowiedzialne.
Najdroższym instrumentem jaki miałem w łapach był ESP Eclipse za 10730zł. Nie będę tu opowiadał bajek, że nie widzę różnicy porównując do moich obecnie 4 Habet. Ten instrument zrobiony był obłędnie. Struny można było prawie, że położyć na progach. Dla pedziowatego, delikatnego shredowania akcję strun można było ustawiać w dziesiątkach milimetrów. Jednakże i tu ku mojemu zaskoczeniu mój 6 strunowy bas NTB od Habety poza jednym zaciekiem lakieru i wymianą siodła na mosiężne, które sam level'owałem był zrobiony tak samo. Normalnie KOSMOS. Wietnamski 35" z założenia klasyfikowany jako "syf" instrument zrobiony był niesamowicie. Kupiłem go jako używkę w idealnym stanie za 1375zł. Nie dałem jednak rady... ...nie jestem basistą i używam basu tylko do nagrywek, a te 6 strun w tak długiej skali w moim małym pokoju i dosłownie miażdżącej wadze to był zapłon do sprzedaży. Przeholowałem z chęcią posiadania, a doskonale wiedziałem, że przy sprzedaży spadam na cztery łapy. Gość, któremu go zawiozłem, a kupował go dla swojego syna postanowił go zatrzymać dla siebie. Nie wierzył, że tak tani instrument, a w szczególności bas może mieć tak niską akcję strun.
No ale to był tylko mój, jeden odizolowany przypadek aż takiej jakości do ceny od Habety.
Jeszcze w zeszłym roku latem planowałem zatrzymać tylko jedno wiosło NK i bas Corta. W Lesznie nadziałem się jednak na telecastera od HB i po powrocie z wakacji na ww 5 strunowy bas od HB. Kumpel przyszedł z takim samym basem i porównaliśmy z moim Cort'em. Nie było odwrotu tym bardziej, że Cort miał iść do ludzi z zyskiem.
Po zakupie Amaroka 27" zostałem dosłownie wprasowany w glebę różnicą pomiędzy nim a NK. Wybiłem sobie z głowy wynalazki. Fizyka ilości materiału na wiosło robi robotę. NK ważył 2,4kg :-). Rezonował świetnie i sustain miał obłędny, ale nie było "BODY"
NK multiscala 26'5" - 25'5" poleciał bez pickupów w cenie jego zakupu gdzie to w zasadzie przekłada się na mój koszt za bas, 30"barytona i telka od HB.
Cena przy sprzedaży NK uzasadniona była pięknym wykończeniem, customowym designem, na który musiałem się ugadać z nieanglojęzycznym mistrzem chińskiego rękodzieła i dostępnością od ręki z możliwością ogrania wiosła. Okres oczekiwania na zamówienia pod swoją modłę normalnie wynosił 4 miesiące.
Z mojego punktu widzenia kwestia finansowa całego przedsięwzięcia uzasadnia moje poczynania. Oczywiście nakład pracy i czasu przy tym wszystkim jako dla osoby pracującej w innym zawodzie był potężny, ale PANY... ...przecie to kurwa hobby jest. Czasem trzeba się odizolować w swoim pokoju i dokończyć projekty włącznie z muzycznymi :-)
Na koniec kwestia frajdy i jakości po ogarnięciu tematu.
Po 27" Amaroku ślinka tak pociekła, że 30" było nie do zapomnienia. I uważam, że 30" wiosło to najlepiej brzmiące cacko jakie do tej pory miałem w łapach. Przez chwilę nawet myślałem, że opierdolę Amaroka. Jednakże fizyka każdego instrumentu z osobna nie pozwala mi na takie nieprzemyślane ruchy. 30" ciężkie klarowne riffy, 27" sportowe do granic możliwości i nadal genialnie grające z budy. Nie należy zapominać co zrobił mi z NK :-) No i na koniec telek 25,5" z fajną separacją dzwięku. Solówki no problem, wszędzie blisko i wygodnie. Telek siedzi w stroju B (H) a, barytony trzymam w A#.
Pickupy to inna historia nie na ten wątek. Zakochany jestem w NEODYMOWCACH. Entwistle to już dla mnie dożywotnia sprawa. Ceny od 175zł do 200zł za pickup, a jakość Seymour'a czy DiMarzio.
Dzisiaj ewidentnie nie mam co robić więc jak ktoś lubi takie tasiemce z konkretami w wiadomościach to bardzo proszę... ...i dzięki za wytrwałość :-)
Pozdrawiam wszystkich przeciwników ,a także zwolenników o mocnych nerwach marki HB.
Ja swoje wybory sprzętu muzycznego uzasadniałem zawsze dofinansowaniem innych dziedzin z życia poprawiających jego komfort.
Nie tylko koło gitary kręci się mój świat.