Od jakiegoś czasu grywam głównie na gitarze akustycznej. Jeszcze kilka lat temu w życiu bym siebie o to nie podejrzewał, że będę grał głównie na takim instrumencie. Nie wiem, czy to z lenistwa - bo nie chce mi się podłączać całego muzycznego bajzlu, żeby trochę pograć. Nie wiem, czy brzmienie gitary akustycznej jest dla mnie bardziej inspirujące - a może inne strojenie, którego na takich gitarach lubię używać. W każdym razie po gitarę elektryczną sięgam już bardzo sporadycznie, tylko na potrzeby nagrań, bo z żadną kapelą na elektryku na żywo obecnie nie gram, same projekty.
Przekopałem się trochę przez te akustyki, niektóre podobały mi się mniej, inne bardziej. Ale zawsze irytował mnie cały maintenance oraz chuchanie i dbanie, aby gitarze nie było za sucho, za zimno, za wilgotno albo za ciepło.
No i pewnego dnia mój ziomek powiedział mi o Emerald Guitars. Zobaczyłem ich stronkę, pooglądałem gitarki - całkiem w moim guście. Minęły 2 lata zanim zdecydowałem się pociągnąć za hajs z portfela a w międzyczasie były kolejne i kolejne gitary... Ostatecznie wahałem się pomiędzy Furch Red Deluxe Gc-SR (albo LR) a customem od Emeralda. Ostatecznie, jak widać, wygrało to drugie.
Oto dlaczego.
1. CARBON FIBERZacznę od nic nie wnoszącej ciekawostki, że facet, który jest szefem firmy, zanim zaczął budować gitary siedział w motorsporcie i kleił z włókna węglowego łodzie wyścigowe. Przerzucił się na instrumenty, bo zapewne lepszy biznes. Carbon wykorzystany do budowy instrumentu daje mu takie cechy jak niewrażliwość na wilgotność czy temperaturę otoczenia a także można modelować go w dowolny sposób. Gitara ma wymodelowany spód pudła tak, żeby trzymała się na kolanie w bardziej naturalnej pozycji gry. Również na górze body ma konturowanie poprawiające ergonomię ułożenia prawej ręki. Śmiało mogę powiedzieć, że pod względem wygody jest to najwygodniejsze pudło jakie miałem w rękach.
Ale nie tylko korpus jest z carbonu. Również szyjka, podstrunnica czy mostek. Sam profil szyjki jest okej, choć nie od razu się do niego przekonałem. Musiałem najpierw ustawić wiosło pod siebie - a że mostek ma niezależną regulację długości i wysokości siodełka dla każdej ze strun robota była wyjątkowo łatwa. Kiedy zatem akcja i menzura były ustawione, to dopiero wiosło zaczęło zapierdalać. A po zmianie strun na Elixiry Phosphor Bronze brzmienie poprawiło się co najmniej 10x. Fabrycznie, wbrew mojemu zamówieniu, zamontowali mi D'Addario które padły i zaczęły brzmieć jak guma od majtek już po trzecim wyciągnięciu z futerału. Nie polecam.
A jak carbon brzmi? Specyficznie. Na D'Addario, po pierwszych zagranych dźwiękach jak tylko odebrałem gitarę od kuriera, brzmiało dość niezadowalająco. Jak karton. Może za duży 'zing'? To jest to brzmienie carbonu? Po dwóch sesjach z gitarą trochę zmatowiały i było lepiej. Ale dopiero na świeżych Elixirach brzmienie zmiotło mnie z planszy. Krystalicznie czyste i wyrównane, idealna separacja każdej struny. Dźwięki nie gasną ani nie zmieniają barwy na całej długości gryfu. Co prawda w pierwszej chwili może się wydawać, że brakuje tego drewnianego ciepła. Ale to jest zupełnie inny instrument. To jest zimny, precyzyjny skurwysyn idealny do instrumentalnej muzy jaką gram. Pod wokal może też by się sprawdził, ale nie testowałem.
Ale żeby ładnie zabrzmiał trzeba się jeszcze postarać. Już na samym początku zauważyłem, że jakoś trudniej się z niego wydobywa muzyczne, estetyczne dźwięki. Ale nie dlatego, że jest chujowy... to ja byłem chujowy.
Serio, jest tutaj totalnie input=output. Idealnie oddaje każdy zamysł artykulacyjny, bardzo dobrze reaguje na dynamikę, dobrze brzmi zarówno bardzo cicho jak i bardzo głośno (po pierwszych 15 minutach z gitarą i zagraniu dwóch numerów przygłuchłem na jedno ucho jak po koncercie...). Ale też bezlitośnie obnaża wszystkie niedoskonałości gry. Nie masz wyhodowanego kompresora w prawej łapie? No to przykro mi, ale ta gitara nie zatuszuje tego, że nie umiesz grać z równą dynamiką.
Elektronika w gitarze to klasyczny Graph Tech Piezo oraz K&K Pure Mini, który odpowiada za brzmienie niejako "z pudła". Brzmią zajebiście, nie ma co się rozwodzić.
2. MULTISKALANa gitarze akustycznej używam stroju DADGAD. Wiązało się zawsze to z tym, że najgrubsza struna była nieco "flubby". Ponadto przy mocniejszym graniu się odstrajała jak u niektórych jutuberów zatem musiałem to kompensować strojeniem jej kilkoma centami w dół. Testy drewnianych gitar z grubszymi setami 13-56 wykazały co prawda subiektywnie lepsze brzmienie ale zmęczenie dłoni było już po godzinie. A na używanych obecnie 12-53 zmęczenie było po 3-4 godzinach. A też nie chciało mi też się bawić w kupowanie samej pojedyńczej struny albo składać custom seta z dwóch zestawów.
Na pomoc przychodzi multiskala 25"-26". Basy są sprężyste, jędrne jak pośladki chłopców na siłowni.
Mają lepszego kopa i dynamikę. A wioliny mięciutkie, ciepłe i śpiewne. Niekłujące w uszy w przeciwieństwie do większości gitar ze skalą 25,5" i dłuższymi, w których się to może zdarzyć.
To moje pierwsze wiosło z multiskalą i manualnie lewą ręką od samego początku nie czułem żadnej różnicy czy jest multiskala, czy jej nie ma. Wszystkie akordy łapię tak samo ale mam wrażenie, że jednak ergonomia lewej ręki jest odrobinę lepsza. W bardzo subtelny sposób. Aczkolwiek multiskala + fajny profil gryfu (typu spłaszczone C, chyba lekko zmieniające się ku korpusowi w D) z PLEKowanymi progami z nierdzewki + ergonomicznie wyprofilowany korpus dają w sumie megakomfortowe wiosło. Lewa dłoń praktycznie się nie męczy, prawa uderza w struny precyzyjniej. Same plusy. A dodatkowo na boczku markery luminlay, fajnie świecą na niebiesko.
3. MOSTEKBez kołków, bez podstrunnika. Niezależna i pełna regulacja siodełek. Akcja ustawiona niziutko jak na elektryku, gra się właściwie prawie na dotyk.
Sam mostek również jest carbonowy.
4. CUSTOMMoże nie zaszalałem wizualnie jak inni by to zrobili, ale od zawsze lubiłem czarny quilt maple, zatem taki właśnie fornir został naklejony na mój instrument. Nie wiem, czy jeszcze jakaś firma robiąca akustyki robi takie cuda.
Sam też wybrałem jego wzór czy umiejscowienie na korpusie. Trochę się bałem jak im wyjdzie, bo nienawidzę jak ma być czerń a wychodzi zielonkawy... Tymczasem wyszedł ciemny grafit ze złotymi żyłkami przebijającymi się spod spodu. Na żywo robi wrażenie.
Podsumowując, Furch mógłby wygrać z Emeraldem ciepłą i muzyczną barwą brzmienia. Z pewnością by inspirowała do gry i tworzenia muzyki, bo Furch robi rewelacyjne gitary. Ale musiałbym o niego strasznie dbać, trzymać w odpowiednich warunkach, martwić się kiedyś o reset podstrunnicy, pewnie wymianę progów. Musiałbym zainstalować elektronikę, piłować podstrunnik do obniżenia akcji i pewnie jeszcze coś, a o czym teraz nie pamiętam. Zatem zwyciężyły moje lenistwo, nowoczesna technologia, wygoda użytkowania, wierne - choć trudne w plastyce brzmienie. Ja jestem zadowolony.