Trochę nie wiem jak na to odpowiedzieć, bo jestem zjebany i chuja sam wiem/umiem
Najbardziej lubię DR-kowate przestery, które by ukręcać tak, aby do leadów były gładkie lejące się niemalże jakby z 8bitowgo syntezatora z lekkim delayem, a do rytmu były nie tight selektywne, a wręcz przeciwnie takie drgające gruboziarniste, gdzie w pewnym sensie nie słychać do grasz, tylko np. jak zagrasz powerchodra, durowy akord, albo molowy akord, to każde z nich będzie się zlewać w tak jakby jeden dźwięk, ten sam, tylko każdy w wersji o innym tonie, innym zabarwieniu. Tylko aby charakter tego przesteru był jak taki drapiący gruzowaty distortion, a nie brzęczący fuzz. I właśnie takie "niedojebane crunche" będące pushed cleanami z przesteru o charakterze takiego zachrypniętego distortionowego rzygania i tak dalej, zamiast tego, co ludzie zazwyczaj lubią. Ogólnie to brzmieniowo era numetalu, ale na sterydach jeszcze. Także akurat utrzymywanie podobnego charakteru brzmienia w różnych wersjach mi akurat by leżało, zakładając, że ten charakter mi pasuje
W młodości z braku kasy, a dorosłości czasu, osobistej styczności z prawdziwym sprzętem nie mam za wiele niestety w swoim doświadczeniu, ale jak pamiętam jak mi się na wzmakach typu Ibanez Toneblaster (tranzystor brzmiący generalnie jak metal lat 90) dobrze i łatwo kręciło w miarę podobające mi się brzmienia, tylko właśnie od zawsze od samego początku mojego brzdąkania w liceum drażniło mnie to, że zazwyczaj na jednym kanale mogłem ukręcić 5 podobających mi się brzmień, a na innych kanałach właśnie przez inny charakter mi się nie podobały, i przełączanie się między kanałami nie dawało mi tego, co byłoby mi przydatne. I z tego powodu w którymś momencie uznałem, że chuj że wzmacniaczami, że cyfra da mi tę lepszą swobodę i jeszcze z różnymi modelami symulacji nauczę się różnych charakterów brzmień itd. - ale w praktyce to właśnie się dla mnie nie spisuje, bo nigdy cyfry nie umiem satysfakcjonująco ukręcić i dla mnie właśnie wszystkie symulacje brzmią tak samo, charakter praktycznie kompletnie zależy od użytego IR a nie modelu wzmaka jak dla mnie i nigdy nie brzmi tak, jak to co mi siedzi w głowie, co mi się by dobrze odczuwało. I wiem, że to ze mną problem, że chuja umiem, ale jak się dowiedziałem o programowalnych ampach to stwierdziłem, że sobie spróbuję ułatwić jednak życie
I póki co najbardziej budżetową opcją byłoby jednak zapolowanie na używkę H&K Switchblade i na nim nauczyć się grać i później kombinować z ogarnianiem poważniejszego sprzętu
i już prawie zdecydowałem, że w to prawodpodobnie będę szedł jak dozbieram kasy. Jednak zawsze dobrze wiedzieć, za czym się rozglądać jako następny etap, bo ludzie tu na forum są po prostu ode mnie o wiele bardziej ogarnięci