Bo nie jest okazja, tylko koniecznoscia. Poza tym mam awersje do takiego na przyklad twierdzenia de l'hospitala
De l'Hospital to dopiero początek. Uwierz mi, potem będzie dużo trudniej...
Niemniej jednak, bardzo jest to wszystko przydatne, powiem więcej, FAJNE, jeśli się to tylko rozumie i potrafi docenić.
ogladam je, zamiast wyprowadzac transformacje lorentza
Jak chcesz to dam Ci zajebisty sposób jak wkurwić wykładowce. Tzn - jak to zrobić (a) w dziesięć minut (b) nie zapisując 20 tablic, tylko jedną kartkę A4 wielkimi literami (c) bez stosowania funkcji trygonometrycznych hiperbolicznych...
Studia to taka trochę ulepszona zerówka
Dlatego też ja na zerówki nie chodzę, ale to bardziej chyba dlatego, że mnie nikt nie zaprasza, a nie tego, że to ja nie chcę.
Nie słuchajcie Lorda, raz że to stary zrzęda, a dwa że ma wielką awersję do systemó edókacj.
Edit: Żeby nie było OT
Co mnie najbardziej wkurwia - od początku moich dni jestem niestety mniej lub bardziej chujowy (ostatnio chyba bardziej). Cały czas sobie kopię dołki pod sobą i jak każdy z nas, obwiniam o to innych.
Najpierw się nie uczę i opierdalam cały semestr, a potem muszę zapierdalać jak dziki przed sesją. Życzę sobie żeby grać jak Cooley skrzyżowany z Loomisem, Pietruchą i jeszcze paroma, a tak na prawdę nie robię zbyt wiele ku temu, w sumie gitarę traktuję bardziej jak zabawkę, niż narzędzie, a chyba powinienem ją traktować jako coś więcej, choćby i droga ku doskonaleniu siebie. No i oczywiście robię whuj planów na przyszłość, z których na dobrą sprawę nic nie wynika, bo nie mam dość zaparcia by je realizować.
I chyba najgorsze z tego wszystkiego - tworzę sobie ciągle we łbie jakąś alternatywną rzeczywistość w której wolałbym żyć, zamiast spróbować polepszyć swój własny byt. I nie wiem na co w tym liczę, chyba na to, że zostanę drugą Rowling.