To teraz sobie wyobraźcie, że to co się odpierdala dla przykładu na "odchodach" niepodległości, podsycane przez ten spierdolony rząd ma jebane przełożenie na codzienne życie! Dziś mój syn pobiegł na podwórko z kolegami - jak codzień. Jeden zabrał na chwilę drugiemu rower, zrobił kółko wokół bloku i oddał rower, cały i zdrowy. NO I SiĘ ZACZĘŁO. Synek właściciel rowera pobiegł do pato-padre ze skargą, a ten wybiegł do dzieci, przewrócił siłą jednego, złapał i rzucił na kilka metrów następnego i następnego. Kilkoro dzieci. Przerażone dzieciaki w popłochu uciekły do domów - a najlepsze, że tego, co wziął rower już tam nie było. Wszyscy rodzice zadzwonili na policję, w tym ja, a policja na to, że jeśli pan przeprosił to nie ma sprawy, bo wyraził skruchę. I ew. można jutro dzwonić do dzielnicowego.
Czyli jesteś rodzicem, to - uwaga! - wychodzi na to, że:
1. ktoś dorosły może napierdalać twoje dzieci, siać popłoch, łapać za bety i rzucać w powietrze, tylko niech pamięta powiedzieć potem przez komórkę, że "poniosły mnie nerwy" - policji to wystarczy. Gdzie np. na Islandii facet by minimum poszedł do aresztu na 48, zbadali na alkohol i narkotyki, a pewnie i by mu dali kuratora rodzinnego, jak nie gorzej
2. zgłoszenie sprawy nie wystarczy, samemu trzeba cisnąć o jej dalszy przebieg, bo dyżurny nie może po prostu przesłać mailem kopii zgłoszenia sprawy dzielnicowemu, którego pewnie zna osobiście.
KURWWWAAAAA! BARDZO żałuję, że nie jestem na miejscu, bo w taki czy inny sposób bym wisiał skurwysynowi na grdyce!!! Może i dobrze, że żona nie dała mi telefonu do tego człowieka. Sprawa będzie miała ciąg dalszy.