Jeśli kogoś wkurwia, że ktoś inny żongluje drogimi gitarami, to to się musi nazywać już zazdrość.
Sam trochę tego przerzuciłem, ale pula zamrożonej w gitarach gotówki się jakoś drastycznie nie zwiększa, ograłem dużo mega fajnych wioseł i mam z tego radochę. W czym problem? Jeśli gitary nie są kosztem niezapłaconego czynszu za mieszkanie, czy wyjścia na kolację z dziewczyną, to nie wiem, o co chodzi.
Że nie wykorzystuję możliwości? No co z tego? Jakby mnie było stać na wypasione sportowe coupe do jeżdżenia po mieście, to i tak mam sobie kupić, nie wiem, Skode Fabię? Nie, kupię wypasione sportowe coupe, żebym miał radochę i żeby mi było wygodnie.