Wkurwiłem się, gdyż zakończył żywota jeden z moich dysków - oczywiście systemowy!... Nie wiem, czy da się jeszcze coś odzyskać, bo wygląda na śmierć fizyczną, nie jakieś bad sectory - w ogóle przestał go widzieć nawet bios.
A z własnej głupoty uwaliłem przy "działaniach" jeszcze jedną patrycję. Na szczęście pokazałem jej pytonga, to zaraz się ogarnęła i z ociąganiem oddała, właściwie wszystkie, dane. Było trochę strachu...
Komp już na nowo stoi, ale znacie to uczucie. Plus - znów instalowanie PT!

Wykyurw jeszcze jeden: w Burger Kingu różnica pomiędzy tym, co jest na obrazku, a tym, co się dostaje do łapy przekracza wszelkie granice, z granicami innych takich hamburgerowni włącznie. Żałowałem później, że nie zrobiłem zdjęcia porównawczego - bo drugiej okazji im nie dam. Już wiem, czemu u nich nigdy nie ma kolejek, bo do Kentaki Fakin Cziken nie chciałem czekać. Jak bym jeszcze miał jakieś dodatkowe wielkie problemy w życiu, to zrobiłbym tak:
I jeszcze: dopiero co wyszła jedna ekipa zakładająca ciepłą wodę i uprzątnąłem jamę, to godzina 11, sobota (!) wpierdala mi się ekipa od gazu. Mówię: panowie, mieliście uprzedzić i się umawiać, a tu ładna pogoda, środek dnia, chcę wyjść z synem na dwór (na pole

).
- Spokojnie, godzinka, będzie gotowe.
Siedziały pedały 3h, oczywiście. I znów sprzątanie. Gówno, nie sobota.