U mnie to samo, ileż to razy awantury o to robiliśmy... i w końcu po około roku kłótni i sukcesywnego zgłaszania tego lokalnej szefowej poczty podziałało
no, może nie zawsze donoszą, ale nie jest to już takie nagminne (kiedyś KAŻDA JEDNA RZECZ była pozostawiana na awizo i bez dzwonienia do domu nawet, co gorsza odebrać ją mogliśmy dopiero na następny dzień, bo listonosz z np listem poleconym służbowym z pracy mamy łaził cały dzień jak głupi chuj wie po co)...
Zmieniając temat, wkurwia mnie, że gdziekolwiek nie pójdę poza Szczecinem na kebaba, to składając (jak na Szczecińskie, najwyraźniej jakieś dziwne? standardy) najbardziej możliwie podstawowe zamówienie, jakie można sobie tylko wyobrazić: "kebab w bułce z frytkami", to się kurwa gapią na mnie jak na debila i nie rozumieją co to znaczy "to w bułce, czy na talerzu?" - WTF, co ja właśnie kurwa powiedziałem, głusiście? A jak już wkurwiony zrezygnowałem dzisiaj w Drawsku z bułki, bo tępaki nie mogły zrozumieć prostego składu: "bułka, w niej mięso, sos i frytki", to nie dość, że dostałem surówkę, której NIE zamawiałem (już nie chciałem sprawdzać, czy paniusia za nią policzyła, żeby się nie wkurwiać dalej), to jeszcze ten "kebab" to były pokrojone kawałki kurczaka z patelni. WTF x2?