dlatego twierdze, ze najlepiej isc na wyczucie (bo to tutaj pasuje! ma po prostu dobrze brzmiec
), a dopieero jak mamy jakis klopot i nie potrafimy sami wpasc na rozwiazanie siegamy po sciagawke pod postacia teorii muzyki - nie nalezy ograniczac swojej kreatywnosci i wpuszczac sie w zmanieryzowane sciezki myslowe poprzez uprzednie nadmierne studiowanie teorii, aby pozniej na dobra sprawe nie potrafic nic innego, niz wlasnie klocki lego - nawet odruchowo podczas improwizacji... co nie zmienia faktu, ze czasem siegniecie po teorie w momentach, gdy dotarlismy do granic naszych owczesnych umiejetnosci (no bo w koncu z jakiegos powodu nie umiemy rozwiazac czegos) siegamy po teorie, ale tylko tyle, co aby rozwiazac dany klopot i dalej znowu rozkminiamy wszystko sami. taki model samorozwoju jest chyba jednym z najpozolniejszych (powolniejsze jest chyba tylko w ogole kompletne trzsymanie sie z dala od teorii
) ale za to rezultat jest o wiele lepszy, ludzie sa kreatwniejszy, mniej odtworczy i rozwijaja, lub w ogole tworza nowe trendy, zamiast je jedynie analitycznie powielac
a co do a-moll i c-dur to chodzilo mi o to, ze zauwazcie, ze skladaja sie dokladnie z tych samych dzwiekow, tylko poczatek i koniec sa troche 'przesuniete' wzgledem nieskonczonosci - inaczej jej zaznaczony wycinek
i takie analogie mozna znalezc pomiedzy bardzo wieloma skalami