Wkurwia mnie moja naiwność, a dokładniej to że wciąż wierzyłem że z grania sladżu coś jeszcze może być.
Umówiłem się przedwczoraj z kumplem na próbę na piątek. Wczoraj wieczorem dzwoniłem że będę o trzynastej. Dziś jestem na miejscu o 13.15 bo stałem w korku. Dzwonię domofonem. Cisza. Dzwonię jeszcze raz. Cisza. Dzwonię do typa na komórkę - telefon wyłączony.
Wkurwiłem się.
No, ale może poszedł do próbowni i tam na mnie czeka. Szczęście że salka jest jakieś dwie minuty z laczka od domu kolesia. Zamknięte.
No ale nie poddawajmy się. Telefon wciąż wyłączony, może śpi czy coś w tym stylu, to skatuję jeszcze raz domofon. W końcu odbiera jego brat (zapewne spał skacowany, to u niego częste zjawisko leżeć i chrapać do trzynastej, czternastej ) - "Maćka nie ma".
Poszedłem na miasto załatwić co tam miałem do załatwienia, o 14.00 dzwonię jeszcze raz. Telefon włączony.
Nie odbiera. Po czwartej próbie dałem sobie spokój.
Wniosek mam tylko jeden - wyjebane mam we frajera który nie wiadomo który raz robi mnie w chuja.
Skąd ja to znam... W ogóle, wkuwiającym jest, że chodzą po globie tacy ludzie. Kurwa, jeżeli wiesz, że nie będziesz mógł "bawić się w kapelę" bo będzie cię swędziała dupa/wstać godzinę wcześniej czy dojechać to problem nie do przeskoczenia itp itd to odpuść sobie ludku granie z ludźmi i psucie im nerwów tylko zamknij się w domu i nie wyłaź. Nie ma chyba gorszego kurestwa, no może oprócz "weź pożycz mi pieniądze" a potem jak kamień w wodę - w domu nie ma, telefonu nie odbiera, na FB siedzi 24/7, a jak się do niego odezwiesz to nagle znika. Smutnym jest tylko to, że takich ludzi jest więcej niż tych konkretnych.
W ogóle to wkurwia mnie też myślenie niektórych kapel albo głów nimi zarządzającymi, chociaż może nie tyle wkurwia, co dziwi. "Poszukujemy ludzi do kapeli, którzy umieją X", no spoko, fajnie, idę. Na miejscu (pomimo wcześniejszych zapewnień) oczywiście nikt nie patrzy na to, że mam sprzęt, jestem dyspozycyjny, mam czym ten sprzęt wozić, jak już się z kimś umówię to chociaż miałbym podnieść się z grobu to i tak będę, tylko bierzemy frajera takiego jak to Omlet opisał: niech nie przychodzi na próby, olewa wszystkich i wszystko, ale za to jak po wielkich trudach uraczy nas swoją obecnością to ładniej zagra solo/ładniej zagra technicznie niż ten zwykły człowieczek z chęciami i zapałem, który też chciał u nas grać, ale był gorszy.
Nie wiem kurwa co jest gorsze.