Zaczęło się jak zawsze. GAS. Tylko ten był taki nieokreślony. Kupiłby se człowiek nowego grata. Typy były dwa: prawilne 6505 albo hollow body, bo nigdy nie miałem. Peavey jednak odpadł, bo pieców i kombinacji w jakie mogę wszystko załączać i tak mam w chuj aż za dużo. Poza tym, do piviego na ten moment lampowa końcówka + Mooer 005 w zupełności wystarczy. Do momentu aż odzyskam kiedyś AMT P2 które jak kompletny idiota sprzedałem.
W sumie odpowiedź na GAS przyszła sama z siebie: zawsze chciałem mieć Customa. Nie gitarę Custom a LP Customa. Gibsona. Złoty osprzęt, diamond inlay, binding, gruby korpus, sami wiecie. To taki peak dla mnie, nieosiągalny na ten moment, ale może kiedyś. Pomyślałem - why not, zobaczmy jakie zamienniki ma rynek dla mnie na ten moment. Były dwa: Epi LP Custom 2020 i japońskie LPC od Greco, Orville itp. Mogłem dorzucić niby do tego jeszcze ESP (LTD EC-1000 niby też spoko, ale sztuka, która u mnie na moment była o ile w kwestii gryfu była fajniejsza od LPJ 2013, to brzmieniowo, niestety poległa srogo), ale Eclipse to zbyt unowocześnione LPC dla mnie na ten moment. Tak się złożyło, że tego samego dnia miałem możliwość obadania nowego Epiphone'a i Orville z 1995 (Orville, nie Orville by Gibson). No i... to trzeba powiedzieć wprost.

Jeśli wszystkie sztuki tego LPC są mniej więcej tak samo zrobione jak sztuka, którą macałem to Epiphone odwalił kawał bardzo dobrej roboty. O ile do poprzednich sztuk ZAWSZE się do czegoś mogłem dojebać, bo a to podstrunnica za jasna, a to potki pracują chujowo, a to czuć było, że ktoś miał po prostu wyjebane. ZAWSZE było z nimi ,,coś". To 2020 mogłem się doczepić MAKS do jakiś śladów klejenia siodełka. To wszystko. Progi, elektronika, klucze - wszystko było tip top. Binding bez bugów, żadnych wtop lakierniczych. O brzmieniu wypowiadać się nie będę, bo ogrywanie w warunkach sklepowych to se w dupe można głęboko wsadzić, zarówno w kwestii setupu jak i nagłośnienia. Ale czuć było, że gitara sama z siebie pracowała srogo. 3200 w rnr.pl z kejsem zestaw - szczerze? Ja bym spokojnie mógł tyle dać. Serio, mógłbym wywalić te Probuckery, wsadzić coś swojego, ustawić pod siebie i nie czułbym się wyjebany.

Tak się przypadkowo złożyło, że jeszcze tego samego dnia ustawiłem się na ogranie Orville'a Les Paul Custom Fujigen 1995. Wsiadłem w furę, pojechałem, ograłem (na Bossie GT-100...) wróciłem. I...no właśnie. O ile widać było, że ktoś dbał o setup bo playabillity było tip top. Ale niestety, byłem w stanie doszukać się dużo więcej fakapów w kwestii bindingu czy siodełka (chyba było fabryczne), lakier poly starzeje się mega słabo, osprzęt do wymiany CO NAJMNIEJ 10 lat temu cały. Palisander niestety albo musi być niestety czarno-czarny, brązowe przebłyski psują definitywnie ten ,,black beauty" feel. Wiem, że ObG bywały z hebanem i z nitro (bo nic z tego nie było standardem) i może ta sztuka po prostu nie wybijała się z tłumu i może np właśnie ObG by bardziej mi coś urwał. Ale nie urwało, zwykły po prostu badyl bez oh i ah. W cenie którą usłyszałem to nie zastanawiałbym się i wziąłbym Epiphone. Obawiam się, że takie gitary w cenach jakie ostatnio sobie Mirki OLXa winszują, to muszą być definitywnie w stanie mint z najlepiej wymienionym osprzętem. Bo sorry chłopaki, pchanie złomu w cenie rolexów to gruba przesada.
Wracając do meritum. Wróciłem na chatę, siadłem na fotelu, stwierdziłem pierdole, picce zjadłem, kon zwalony. Wtem dostałem cynk, że Elektryczna Dusza ma coś fajowego. Coś tak fajowego, że nawet babie się spodobało. No to żal nie skorzystać z okazji

Główka się zgadza, napis się zgadza - no mam Les Paula Custom...prawie

Nie inaczej siusiaczki. Gibson Midtown Custom 2011. Technicznie to nie hollow body, tylko rozepchane LP z F-holes. Ale to tam szczegóły. Ma wszystkie elementy, które spowodowały, że mi dygnął. Wykonanie bez zarzutów, jedyne do czego się mogę dojebać, to weather checkings. Tzn jestem w pełni przekonany, że poprzednik mógł tego uniknąć przy gitarze z 2011 roku, no ale jest to jest, trudno.
Klucze Grover, na pokładzie BB1 i BB2. Niski output, nie wiem czy dla mnie nie za niski. Może po przesznurowaniu jej będzie trochę więcej kopyta, ale już się zastanawiam nad czymś innym. Na razie faworytem są 498T/490R, żeby utrzymać ten Gibsonowy charakter. Tutaj mi chyba trochę bardziej zależy. No albo wsadzę EMG 57/66 i wyjebane

Pamiętam przy premierze tego patyka, jaki ból dupy był o ten Richlite. Że to nie drewno, jakieś kompozyty z papieru itp. Powiem tak - wygląda jak heban, czyści się jak blaty w kuchni. Super materiał, który można chyba robić z recyklingu. IMO powinno być to dużo częściej stosowane w gitarach.
Generalnie trochę mi odjebało, nadprogramowy badyl, ale ostatecznie jestem w opór zadowolony. Setup od Michała ogarnięty, kejs w zestawiku. Nie mam jeszcze pomysłu na nią, czy zostawić ją w wysoko w drop D czy robić na niej jakieś stonery. Jak ktoś ma jakiś pomysł na nowe pipaki do niej to walcie śmiało. Macie jeszcze dwa pocieracze po zmianie gałek na speedy, które wyglądają lepiej i są trochę wygodniejsze w obsłudze. No i standardowo top wrap.