"Wszystkie gitary masz takie same. Nuda, nuda, nuda" - cytat by Mojażona.
Dawno nie grzebałem w wiosłach, więc zaczęły mnie swędzieć ręce, żeby sobie coś zmajstrować. Jak Małżowina zauważyła wszystkie moje badyle to Straty. Podążając więc za forumową modą postanowiłem, że tym razem będzie co innego. Lybię klasyczne kształty, prosty design. Żadne tam arcztopy, V i inne duperśtyki. Więc jest - Tele. Ale gitara po mojemu - jedyna słuszna główka, nowoczesny most (a nie wczesnośredniowiecz
ne 3 siodełka) i inne nowoczesne dogodnienia.
Korpus wyrwałem na bazarku. Dobra mahoniowa decha z wycięciem - typu thinline. Do tego gryf od skośnookich przyjaciół - w kolorze "si-ku". Zdrapałem lakier z tyłu i zaolejowałem - taki mam fetysz, że wolę drewno niż lakier. Progi są takie sobie- wolę typ "szyna kolejowa" a mam druciki. Pasował w gniazdo w korpusie, więc mało dziabania
. Siodełko zmieniłem od razu na kość. Kiedyś wpadł miw oko artykuł o dociążaniu główki w gitarze, że niby to wpływa na sustain - zamontowałem więc blokowane klucze. Mam sustejnu na wiadra.
Deska była dość porysowana, zmatowiłem więc i zostawiam ta jak jest. Rysy jakieś są, ale nie rzucają się w oczy (nie jestem fanem relicu). Czarny most Jin-Ho, czarne keręciołki, 5-pozycyjny pstryczek leketryczek, który robi magę z pikapami APG, które to są bezszumowe i faktycznie nie brumi nic. Wyekranowałem komory, polutowałem, złożyłem i gra. Jestem z niej bardzo zadowolony. Myślę, że efekt WOW minąl , bo zdążyła mi się uleżeć. Fotki robione Zabytkiem w spojlerze.
Spoiler