A w ogole, to trzeba zaczac od cwiczen rytmiki w ognisku muzycznym i popierdalac w szarych rajtuzach z siedmiolatkami. Dopiero potem, ewentualnie pianino, gitara hiszpanska i wtedy, w wieku 56 lat mozna sobie pograc awangardowy jazz na akustyku. Szkoly muzyczne w Polsce proponuje najpierw zamknac wraz z kadra w srodku na gruba sztabe, poczem wrzucic przez okna kilka koktajli molotowa. Tlum wiesniakow z widlami czuwac winien na zewnatrz, aby nikt sie przypadkowo nie wydostal.
Moja zajebista funfela, sopranistka z opery poznanskiej, z ktora widzialem sie w weekend tak mi mowi: "Wrobel, ja to Wam rokowcom zazdroszcze, ze potraficie tak cos z niczego zrobic.My to musimy miec partyture, orkiestre etc, a wy bierzecie gitare i juz nagrane"
Zrobilem duze oczy i mowie: "Chyba Cie kobieto pojebalo. Was jest po prostu o 148 osob w kapeli za duzo. Stad to zludne wrazenie. Cala reszta, w sensie procesu tworczego, jest identyczna. I wyobraz sobie, ze niektorzy tez znaja nuty." No, ale wezcie teraz powiedzcie komus, ze calkiem niepotrzebnie studiowal 5 lat muzyke na akademii...