Było pany byyyło, i w temacie który przypomniał Wuj, i ostatnimi czasy nawet we wkurwach/szokach. I powiedziano już chyba wszystko.
Że pracownik w zasadzie ma cię w dupie, bo nie dość że ma pińcet spraw na głowie, to czy się stara czy nie, zwykle chuja zarobi. I nieważne, że pensja pracownika to kropla w morzu kosztów jaki ponosi sklep (urządzenie, zatowarowanie i późniejszy obrót towarem, koszty dostawy/wysyłki, media, czynsze, chujwico) - skierowniczek nie da ci stówy czy dwóch (o zgrozo!) podwyżki, ale lekką ręką wypierdala xx-razy tyle do kosza, bo źle zorganizował w/w sprawy. I tak, pracowałem w handlu, jak się człowiek napatrzy ile kabony "leci do śmieci", a potem sam się użera o policzenie 10 zeta nadgodziny / pseudopremii, to się odechciewa robić cokolwiek. Zresztą nie tylko handlu to dotyczy tak swoją drogą.
Że zamiast jednego MM JP sklep powiesi sobie 5 sounderów, 4 corty, 3 epifony i 2 szektery. Aha, i 20 cymbałek (cymbałków?) dla cymbałów (
) z podstawówki muzycznej za rogiem. I to one zrobią obrót/zysk.
Że... ale co tam, jak pisałem, wszystko zostało powiedziane.
PS. Taka mnie naszła ostatnio dziwna refleksja odnośnie podejścia do klienta względem konkurencji jaka panuje na rynku. Mianowicie pierwszy raz w życiu kupiłem coś z kategorii - uwagauwaga - erotyka
W skrócie potrzebowałem kupić taki "niegrzeczny prezent"
, wszedłem na allegro w odpowiednie działy i zdębiałem (nomen omen
) ile tam tego burdlu jest - dop wyboru, do koloru
Plus ceny -50% względem sklepowych (i dobre -75% od katalogowych), dostawa za darmola i na dzień następny, kontakt z klientem momentalny, z opisem, fociami i chujwicojeszcze. Dlaczego? Bo kurwa konkurencja. Może zdrowa, może nie do końca zdrowa (to już inny temat), ale sprawiająca że sprzedawca walczy o klienta, a nie klient walczy ze sprzedawcą.
poza jednym, jedynym moim ukochanym częstochowskim RNR
Bogdan i Paweł robio różnice
Co prawda trochę mnie tam nie było (przeprowadzka), co prawda poziom nie jest już taki jak krótko po otwarciu (jak jeszcze pracował ten trzeci, nie pamiętam imienia), ale i tak większość sklepów mogłaby się od nich uczyć standardów "jak prowadzić salon muzyczny".