W basówce musisz myśleć trochę inaczej, niż w gitarze z tymi modami

Optymalnie będzie z 3 pozycyjnym przełącznikiem DPDT i masz opcje klasycznego ciemnego humbackera z dużą ilością dolnego środka w trybie szeregowym, wyscoopowanego humbackera na modłę MM tzw "klekot jajec" oraz środkowo brzmiący singielek, chudszy i bardziej klarowny niż klasyczny humbacker. Jak to będziesz łączyć z gryfowym singlem, to się zrobi wystarczająco dużo opcji (idę o zakład, że będziesz używać gównie jednej opcji, która Ci przypasuje). Jak chcesz mieć jeszcze fajne mody, to w miejsce master tone wstaw jakiś przełącznik obrotowy i dolutuj wokół kondensatory rożnych wartości. Jedna pozycje zrób bez pojemności, to będziesz miał tzw no-load. Jest coś takiego w gotowcu, ale kurewsko drogie (więcej niż za bas dałeś).

Nazywa się StellarTone. Są tez tutoriale na YT, jak to zrobić domowym sposobem.
Preampy onboard, a raczej układy aktywne dają przede wszystkim poręczne EQ. Tylko, że zwykle nie na tyle dobre, co gały we wzmacniaczu (niskie napięcia pracy takich układów i zwykle średnie jakościowo elementy, przekładają się na jakość brzmienia). Jak napisałem wcześniej - pozornie dostajesz więcej (basu, środka, górki - zależy od samego układu), ale kosztem czegoś, co Ci skutecznie zabije taki układ! A mowa tu o tzw "organiczności" dźwięku. Jak to upierdolisz u źródła, to się będziesz potem bawić w sznury efektów, żeby to "wyciągnąć" - ale IMHO nie tędy droga...

Jak instrument broni się pasywnie, to nie trzeba mu żadnych bajerów, tylko porządny setup (krzywizna gryfu, menzura, ustawienie wysokości strun, nachylenie i wysokość przetworników). Dobre, świeże struny. Porządne kable. Reszta już idzie z łapy.
Bardziej bym się przejął tymi progami, jeśli już.

BTW - jak Ci zależy na preampie, to sobie zawsze możesz dokupić jakiegoś Sansampa w racku. Najlepiej coś na normalne zasilanie, ewentualnie kostkę, która chociaż na 18V pracuje.