Krótka opowieść o tym jak kupiłem sobie kilka wioseł zamiast wzmacniacza
Zaczęło się to wszystko od Dale'a i jego Jacksona SLSMG - mi również zaczął się taki marzyć
Najpierw nie miałem za co go kupić, później nikt nie chciał go sprzedać, aż w końcu:
Więcej porno:
Spoiler Przyszedł na secie Sh 8, zmieniłem na Sh 2 Sh 4 a ostatnio dałem pod most Dimarzio Dp 100. Wiosło miło nakurwiające i z wygodnym gryfem. W planach miałem zmianę ramki od humba na chrom, oraz gałek na Q-parts, ale kupiłem to cudo:
Gibson Flying V Standard 2009. Od dawna marzyła mi się Vauka od Giba, chociaż celowałem w serię Faded. Ale że dosyć tanio się trafił Standard to wziąłem i nie żałuję.
Wiosło mimo kształtu bardzo wygodne, a soundem zabija
Porno:
Spoiler Oprócz tego naszła mnie chęć na coś z nadmierną ilością strun. Nie zastanawiając się długo zaatakowałem takiego Jacksona:
Jackson COW 7. I co z tego że sygnatura, co z tego że jeden pickup(na dodatek EMG
). Wiosło gra całkiem miło, w planach wstawienie Blackouta zamiast EMG.
Fotky:
Spoiler Podsumowując chciałem kupić nowy amp, a stałem się posiadaczem 3 fajnych wioseł
Najbardziej zadowolony jestem z Giba, bardzo pozytywnie mnie zaskoczył i mam nadzieję, że zostanie ze mną na dłużej.
SLSMG chociaż też jest fajny to moim skromnym zdaniem nie tak fajny jak Flying V, dlatego wkrótce pojedzie do nowego właściciela(pozdro Yakus
).
COW 7 to moja pierwsza siedmiostrunówka, kupiona bardziej z ciekawości i pod wpływem chwili, niż z potrzeby. Wykonany bez zarzutu, do gryfu przywykłem, a sound i tak idzie z łapy
W moim przypadku "only a Gibson is good enough"