wiem że zabrzmi to bezsensownie, ale polecam wziąć akustyka/klasyka i ćwiczyć... generalnie im grubsze struny, tym trudniej wchodzi, zresztą zauważam wiele innych dziwnych artefaktów, np, mi dużo łatwiej się robi pincha kiedy gram trzecim palcem (środkowym) niż wskazującym, czy którymkolwiek innym, szczególnie gdy mam zrobić do tego wibrato (my acid words).
Serio, próby na niepodłączonym do niczego instrumencie czynią cuda (w sumie to granie flażoletów na suchym elektryku jest równie wielkim wyzwaniem co klasyk czy akustyk, jeśli nie większym).
I też bym stawiał na złe ułożenie łapy, a na to nic nie działa lepiej, niż ćwiczenia - na sucho czy na lampie, nic innego nie robić przez tydzień, tylko grać flażolety wszelkiego rodzaju, na wszelkie możliwe sposoby, aż znajdziemy optymalny sound, a i tak na najbliższym koncercie jakiegoś lepszego bandu (czy też przy najbliższym przesłuchaniu płyty jakiegoś konkretnego bandu) stwierdzimy, że jesteśmy chujowi i i musimy ćwiczyć dalej...