Często gubię kostki, kable, spóźniam się, często nie jem śniadań, nie pracuję w hospicjum.
Mam wiele wad.
Ostatnio zgubiłem nawet gitarę. Szczęście w nieszczęściu, że jednak ktoś jej pomógł się zgubić i odnaleźć ponownie w lombardzie, a ta już sprawnie zawędrowała na komisariat. Trochę jeszcze potrwa zanim ją odzyskam. A w między czasie zdążyłem nabyć nowe wiosło:
Miałem spore co do niego obawy - zrobione z lipy, swoje lata ma, nie wiedziałem nawet co to dokładnie jest - ciężko znaleźć o nim wiele informacji - ale ostatecznie pozytywne opinie na sevenstringu zrobiły swoje.
Pod mostkiem SD SH-8, podstrunnica palisander, gryf klon, korpus... Korpus niby lipa, ale pieruńsko ciężka i twarda - nasączona żywicą? Gra to nieziemsko lepiej od mojej byłej LTD SC-207 na blackoutach. Znacznie bardziej selektywna, bardzo przyjemny atak, gada znacznie jaśniej, nie muli, dżęci. Zrobione rozdzielane cewki - ale jak dawniej je uwielbiałem tak w tej gitarce mi kompletnie nie siedzą - cleany grają wtedy strasznie jakby przez nos. Ogólnie chyba właśnie tylko czystego brzmienia nie potrafię na niej ładnego ukręcić - nie gra to wtedy ciepło, albo wali strasznie atakiem po uszach, albo się robi rozmyta nieprzyjemnie... Na LTD nie miałem takich kłopotów.
Mimo wszystko jak już 207 zawędruje ponownie do mnie, to ten Schecter właśnie zostanie u mnie na stałe. Nagrania niedługo powinny pojawić się z porządnym miksem.