To może ja się wypowiem, z perspektywy kolegi z branży.
1. Jeśli chodzi o teorię muzyki (kształcenie słuchu, zasady muzyki, harmonia klasyczna, harmonia jazzowa, podstawy kompozycji itd.) - wszystko zależy od potrzeb ucznia. Jeśli ktoś chce grać całe życie Pidżamę Porno, bądź Dezertera i na chwilę obecną nie jest mu potrzebna taka wiedza, to nie ma sensu go tego uczyć. Owszem, może z czasem poczuje potrzebę poszerzenia swojej wiedzy w tym kierunku i zacznie ją zgłębiać. A może wcale nie? Może to mu po prostu wystarczy. Znam takowych, grają po 30 lat, tylko ze słuchu, są kiepscy technicznie... Zupełnie im to jednak nie przeszkadza.
Wszystkich moich uczniów uczę nut, interwałów, dźwięków na gryfie itd., robię im z tego sprawdziany, mając jednak świadomość, że dopóki sami nie będą chcieli używać zdobytej wiedzy, dopóty będą zapominać to, czego się w tej materii nauczyli. Kilku uczniów z najnowszej tury (przyjąłem w październiku nowych) już po ok. 2 miesiącach podłapało (m.in. funkowiec, bluesman i młody metalowiec), że to się jednak do czegoś przydaje i chcą się nadal uczyć teorii, reszta z nowych na razie z lekka ziewa. Nie mogę mieć im jednak tego za złe. Wielu grajków których znam, bazując niemal wyłącznie na słuchu (a także takich, których osobiście nie znam, chociażby Wojtek Hoffman, czy Michał Akerfledt) jammuje i wychodzi im to najczęściej tysiąc razy lepiej, niż mi. Tu nie ma reguły. Al Di Meola, Scott Henderson i SSacz twierdzą, że teorię należy dawkować zgodnie z zapotrzebowaniem i rodzajem wykonywanej muzyki. Co nie przeszkadza znającym teorię grać proste, acz wspaniałe rzeczy (patrz John Frusciante - ogromne wykształcenie - a niektóre utworki to 1 akord.). Od drugiej strony spozierając, wyżej wspomniany Ssacz zaczął uczyć gry na gitarze będąc naprawdę kiepskim instrumentalistą, za to podstawy teorii pomagały mu w nauczaniu. Tu nie ma reguły. Po prostu.
2.
zagrasz jakiś trudny cover jak znasz sposób i technikę poruszania się danego muzyka po gryfie:)
Owszem, aczkolwiek niekoniecznie. Gdybyśmy wzorowali się na Wilim Adlerze, Martym Friedmanie, czy Van Halenie dosłownie, stosując ICH sposoby grania, najprawdopodobniej 99% z nas zwichnęłoby sobie ręce.
3.
piszecie że gracie "meszugę" i co tam jeszcze wymyślicie i co to daje?
To, że grają muzykę niszową. Poza tym Meszuga niesamowicie rozwija grę rytmiczną, poczucie rytmu, o Holdsworthowskich solówkach nie wspominając. Twierdzę, że KAŻDY gitarzysta powinien umieć zagrać jakieś ogniskowe "Białe Misie" i "Ukrainy", bo zawsze można pomóc w zabawie, ale jeśli ktoś nie chce - jego brocha. To jest jego sposób na granie, nie mój.
4.
Louis Armstrong nie umiał czytać nut i nie znał żadnej pieprzonej skali z tego co pamiętam z historii jazzu, a kurde chodził na jammy (bo to chyba podstawa czarnego jazzu, co nie?). Dlaczego ludzie z Chełma tak bardzo się spinają przy krytyce?
Nie znał. Nawet nie miał prawidłowego zadęcia na trąbce. I przeszkadzało to komuś?

Szkoło Rocka - to nie jest atak na Ciebie

. To parę lat doświadczeń.
EDIT: Wybielacz, może i tak. Ale jeśli ktoś nie chce, nie jest to mu do niczego potrzebne, to po co zmuszać i zrażać przez to?

Skoro Terror nie ma ochoty improwizować, to jego sprawa. Niektórzy są świetnymi kompozytorami, za to improwizować za cholerę nie potrafią i odwrotnie

. Ściskam.