w oczekiwaniu na Monda zapytam o opinię prosto z Norwegii. czy dżęci? czy niedżęci?
Napierdala. I kurwi. Jak na ósemkę całkiem ładnie i o dziwo z pompą. A przy tym bardzo selektywnie bez zbędnego syfu w okół dźwięków, z pełnom kontrolom fczasię żeczywistym...
I to jest zaskakujące, bo aftermałkę w pachnoncym sierściom barytonowym machoniałkę ni chuja mi nie pasował, robił tylko to pedalskie 'dzięt-dzięt' i chuj, nic ciekawego nie szło na tym ugrać. Nie czuło siem tej radości z czynienia dźwiękowego zła, tej esencji rozpierdolu i tego świerzego powiewa, który odczuwa siem wsiadajonc do wnęcza zalanego po sam korek hrzczonom ropom, świeżo zarzyganego przez załogę, nowiutkiego T34.
Lipa też jakoś dotąd nie robiła na mię żadnego wrażenia(Mój prywatny ranking: MM>Ib>Ltd). Jakoś tak bez wyrazu zawsze było, bez zadzioru. Nawet jak już dzwona miała i gdzieś tam jeszcze w dole fajniej rezonowała, to i tak nie kurwiła wszystkimi flażoletami albo kurwiła słabo i bez wyrazu. No i za ósemkami a właściwie za wszelkimi wiolinami na długiej skali też nie przepadałę. A tu proszę mamy całom świentom trójcełkię: aftermałkię, lipałkię i usemkię, czyli w teorii powinna być tragedia a jest zonk, bo fajnie siem gra. W sumie to wioliny dalej brzmiom troche jak laserę z dupy ale już idzie na tym porokendrolować. Ale chuj z tym, najważniejsze, że najgrubsze fajnie gadajom. Flażolety som takie jak trza, jest jebnięcie a przy tym nie ma zmuły. Nie wiem czy to zasługa zajebistego wzmaka ale nawet na ósmej szybkie peemy gra sie fajnie i skutecznie. W sumie to jedna z niewielu ósemek(póki co wszystkie to Skerveseny) na których mógłbym grać deszcz metal. I to na lampie!