I stało się, Leona pojebało, RnR obniżył ceny i kupiłem. Z rok się miotałem pomiędzy "ojaojaojaaaaamuszęm
ieeeeć!" a "no kurwa człowiekumen po co ci to?". Przypadkiem zawitałem ostatnio do rokędrola na Opolskiej i dzięki niezwykle wykształconemu zmysłowi obserwacji wyczaiłem dwie sztuki wiszące sobie na ścianie. Ograłem, podyskutowałem o możliwości ściągnięcia innego koloru (czarne wiosło??? NEVAH!), zaudałem się do lokalnego oddziału ING celem pozyskania dodatkowych środków finansowych (babka w okienku zaliczyła srogie WTF kiedy powitałem ją słowami "wygraliście! od roku dzwonicie i chcecie mi wcisnąć kredyt! oto jestem!!!") i po tygodniu odebrałem swojego własnego Variaxa w wykończeniu cherry burst. Model JTV-59. Les Paul znaczy. Kto mnie zna, ten wie, że nic innego nie wchodziło w grę. Poza wykończeniem. Chciałem tobacco burst, ale jakiś łoś mi podkupił

Opisu ficzerów nie będzie, bo każdy se może zguglać, poza tym możliwe, że pokuszę się o jakiś szerszy teścik na główną (no kurwa mowa!). Póki co gitarę mam tydzień, więc efekt wow sieje straszliwe spustoszenia. Gitara jest wygodna, gra bardzo fajnie po prostu jako instrument, wykonaniu nie mogę za bardzo nic zarzucić (na razie

) Modelingi są przyjemniutkie, nawet trochę za bardzo (co to do cholery ma być? strat na higainie nie szumi???), sitar jest zajebisty, akustyki też dają radę.
Jak się ogarnę i zjem ogórkową to napiszę więcej. I wrzucę jakieś ludzkie fotki. Póki co tylko jedna, pokazująca zajebistość fototapety na topie.
 |
Detale |