Hola Jarełke. Crunchlab i Liquifire to bardzo specyficzne przetworniki, które mają jeden wymóg, żeby zagrały dobrze (chociaż jak sam powiedziałeś, sound DT Ci nie robi - mi akurat robi) - trzeba je podłączyć do Mesy lub wzmacniacza opartego na Mesie. Żeby zobaczyć jak te pickupy brzmią w dobrych warunkach studyjno-ręcznych, wystarczy odpalić dwie ostatnie płyty DT. OP gra techniczny death prog, więc jestem pewien, że w jego łapach też to tak zabrzmi.
Staram się unikać stereotypów i uprzedzeń, ale mimo olbrzymich chęci w tym wątku wszystko mi się składa w spójną całość.
Samjesteśfizyk - moja rada, całkiem na poważnie jest taka: Kup jakąkolwiek używaną japońską 7 Ibaneza - Rg7620, rg1527 itp. Pograj na niej ze dwa lata i ewentualnie wymień przetworniki na takie, które Ci będą odpowiadać i jeśli na tym etapie uznasz, że czegoś Ci w niej brakuje to sprzedaj ją bezstratnie i zamów wtedy customa.
Żeby zamówić customa i tego nie spieprzyć trzeba co najmniej:
- Trafić na bardzo dobrego lutnika
- Przejść przez etap posiadania co najmniej kilku dobrych gitar
- Ograć jeszcze więcej gitar
- Mieć na to taki budżet, żeby nie wytanić na żadnym elemencie
To wszystko po to, żebyś zrozumiał jakie masz w rzeczywistości preferencje brzmieniowe i manualne. Nie jesteś w stanie tego ocenić na podstawie tekstu w internecie i próbek audio. Nie jesteś w stanie tego stwierdzić nawet na podstawie ogrania kilku gitar w sklepie przez 20 minut.
Moja pierwsza gitara lutnicza od Witkowskiego była stosunkowo tania (2000 zł) - w praktyce to była kopia BC Richa Warlocka z EMG81. Jak ją kupowałem to miałem 16-17 lat i byłem przekonany, że to będzie wiosło na całe życie. Potem stopniowo wymieniałem w niej każdy element, który mi nie odpowiadał - mostek, przetworniki, klucze, aż doszedłem do etapu kiedy nie było już co wymieniać, a gitara nadal brzmiała cienko i mi nie pasowała. W dodatku mój gust na tyle się zmienił, że cała czarna gitara nie wydawała mi się już szczytem zajebistości. Kupiłem seryjnego Ibaneza, który tego Witkowskiego wciągnął nosem. Ot tak.
Na tym etapie nie pozostało mi nic innego jak wyjąć cały osprzęt, który kupiłem do tej gitary i zamówić kolejnego customa - tym razem u Malwooda. Byłem przekonany, że wiem co robię, ale z perspektywy czasu stwierdzam, że też było to działanie nieco na oślep, chociaż nieco bardziej usystematyzowane. Na szczęście trzymałem się tym razem bliżej seryjnej specyfikacji Ibaneza RGT z lekkim podrasowaniem i ta gitara okazała się udana - nawet podobała mi się bardziej brzmieniowo od Ibaneza. Kolejne customy również wyszły dobrze, ale etap "zamawiam kopię Ibaneza" to też nie jest tak na prawdę czas na customa.
Z robieniem gitar jest tak, że im więcej wiesz, tym więcej nabierasz pokory i rozumiesz, że jest cała masa rzeczy, których jeszcze nie wiesz i będziesz je poznawać przez całe życie. Tak jak z budowaniem domu. Pierwsza gitara lutnicza dla wroga, druga dla przyjaciela (w moim przypadku również trzecia i czwarta, bo powstały razem), kolejna dopiero dla Ciebie.