Po przejrzeniu tematu "rig z waszych sypialni", w którym zresztą sam się udzielałem, zacząłem mocniej się zastanawiać jak to jest że jeden trzyma w domu 5 headów po 10 koła każdy i planuje dokupić kolejne 5, a rodzina Kubusia z Rzeszowa (imię i miasto przypadkowe) potrzebuje zebrać jakąś sumę pieniędzy, żeby dzieciak mógł żyć/normalnie funkcjonować i nie może tego zrobić, a czas ucieka. Rozumiem, że nie wszyscy mamy tak samo, są biedniejsi i bogatsi, ale... No właśnie. Nie piszę tu oczywiście o przypadkach w których cała rodzinka siedzi na bezrobociu i tylko kombinuje jak tu wyciągnąć od ludu kasę samemu nic nie robiąc. Mam na myśli jakąś tam statystyczną polską rodzinkę gdzie, ojciec i matka pracują (lub po prostu sam ojciec, a matka ogarnia dzieciaka i dom) i zdarzyła się im taka a nie inna sytuacja. Dopada mnie czasami (ostatnio coraz częściej), że może zamiast realizować kolejny GAS i tylko pozornie się ucieszyć, bo efekt WOW minie po miesiącu, to lepiej pomóc jakiemuś dzieciakowi, albo nie wiem, schronisku dla zwierząt. Z drugiej jednak strony, skoro ja potrafię coś tam zarobić, żeby mieć na takie a nie inne klocki, to czemu inni nie mogą? Nie wiem czy tylko ja to zauważyłem, ale ciągle jesteśmy bombardowani apelami o taką czy o inną pomoc, a to jakiś głupek wylał kwas na kota, a to ktoś przywiązał psa do drzewa, a to taki czy inny "Kubuś" nie może chodzić. No kurwa, współczuję dzieciakowi i rodzicom, ale czy naprawdę muszę i chcę to oglądać, a potem w dziwny sposób dręczyć się psychicznie bo ja miałem 10k na fullstack, czyli powiedzmy 1/5 tego żeby dzieciak mógł szczęśliwie żyć? Chociaż to takie chowanie głowy w piasek, na zasadzie: "nie widzę problemów to znaczy, że ich nie ma". Oczywiście można zrobić totalną wyjebkę i powiedzieć sobie "mam to w dupie, niech ginie", czy to jednak nie będzie świadczyło o jakieś hm... Degeneracji?
Wiem, że życie to dziwka itp itd i nigdy nie będzie "szczęścia dla wszystkich", ale są takie sytuacje w których można by było coś zrobić.
Nie wiem panowie czy to ze mną jest coś nie tak, czy może was też czasem dopada ten sam problem egzystencjalny.