Rozumiem z WF-u, ale kurwa z matmy czy chemii?
( Obraz usunięty.)
Z WFu to swoją drogą
Tylko fakt, przyznaję, że gimnazjum to było przez głupotę i opierdalanie się i bunt "na chuj mi to" (miałem inne, z perspektywy czasu ważkie, ale wtedy rujnujące mi w moim mniemaniu życie problemy, bo jeszcze do pewnych spraw nie miałem dystansu), a później w liceum po gimnazjum miałem poważne braki, że przez ówczesne równie straszne problemy (no dobra, w lic już rzeczywiście się prawdziwe zdarzały, ale nie aż tak często) nie miałem czasu/sił/chęci nadrabiać, a co dopiero się w tym trenować i uczyć namiastki rozwinięcia tego szajsu z gimnazjum, co się nazywało "poziomem podstawowym"
Ogólnie to co roku w 2 tygodnie się potrafiłem nauczyć całego roku opierdalania się, zaliczyć na co najmniej to 2-3 i zapomnieć na kolejny rok, pod koniec którego powtórka z 2 tygodni nadrabiania, aby zaliczyć i znów zapomnieć