A ja powiem to co Hesu - z drugiej strony lady sytuacja wygląda totalnie inaczej. Nie ma siódemek? owszem nie ma, tylko że raz że procent ludzi pytających albo w ogóle interesujących się takim instrumentem jest bardzo niewielki a 3/4 ludzi chcących gitarę do metalu na słowo "siódemka" robią dziwną minę i z zakłopotania tematem proszą o "normalne" wiosło. Drugim problemem jest sprawa dystrybutorów bo u nich jest gitara raz na ruski rok i to jest na 50 sklepów w Polsce...
Uwierzcie że sprawa nie jest taka prosta jak wam się wydaje. Zadowolenie każdego klienta jest prawie nie możliwe i często nawet ogromna wiedza na temat instrumentów w tym temacie nie pomoże
Pewnie nijak ma się to do pozycji branżowej w/w pana, ale też robiłem w życiu trochę z "drugiej strony lady", z tym że w innej branży. Dlatego zdaję sobie sprawę z tego co znaczy "upierdliwy klient", co to są "permanentni apacze", do jakiej kurwicy może doprowadzić ktoś kto przyszedł do sklepu tylko dlatego że kobita wo wyrzuciła z domu na czas "Plebanii", czy jaką przeszkadzajką może stać się - nawet miły - gaduła, nie rozumiejący że za nim jest sznurek ludzi do obsłużenia, którzy w przeciwieństwie do niego chcą załatwić coś konkretnego.
Ale jest i druga strona - pisali o tym poprzednicy, pisałem i ja. Wg mnie jakim problemem jest posiadanie na stanie - np. w/w Deana 7ki za 9 stówek, skoro wisi obok kilka Gib/Fen za 3-4-5-...k, które TEŻ SIĘ NIE SPRZEDADZĄ bo są maksymalnie zaniedbane / aż lepią się od wiekowego syfu / ostatnią regulację zrobiono jeszcze w fabryce / w końcu mają zwykle "mało konkurencyjną cenę". Pardon, ale skoro widywałem w sklepach - a nie jestem ani obieżyświatem, ani wielkim znawcą - jakieś limitowanekastomszo
powaneextrasuper Fendery/Gibsony/PRS/DeanyUSA/basySadowsky* za ceny nieraz 5-cyfrowe, więc argument o zamrażaniu pieniędzy też do mnie nie dociera.
*ilu wchodzących do sklepu jest - choćby czysto teoretycznie - zainteresowanych kupnem takiego instrumentu? No właśnie**
Ale żeby nie czepiać się tylko tego, bo nie będę się powtarzał - dlaczego klient jest traktowany w sklepie jak zło konieczne? Może u kolegi Hesu jest inaczej, nie wiem bo nie miałem przyjemności (mam nadzieję na przyszłość
) robienia z nim interesów, ale czy aż takie trudne jest udzielenie komuś odpowiedzi na zadane pytanie? Konkretnej, jasnej, bez złośliwego pretensjonalizmu?
I tak panie sprzedawco jesteś przyrośnięty do stołka, a jedynym twoim zajęciem jest dłubanie w nosie, więc co ci szkodzi? Nie masz czasu? Wiedzy? Chęci? Zainteresowania? To lepiej idź sprzedawaj ziemniaki na bazarku, albo w ogóle zajmij się czym innym. Dlaczego w sklepie jest chlew, zwały tłustego kurzu na podłogach, "koty" pod sufitem i - pardon - śmierdzi? W domu też tak masz? Czy tam kobieta za ciebie sprząta? Przepraszam, ale skoro nie szanujesz instrumentu za 5, 8, 10 czy ile tam tysięcy złotych, na których mógłbyś mieć dochodu (nie piszę o zysku, ale dochodu) rzędu mojej miesięcznej pensji, bo widać że nie jest on w jakimkolwiek poszanowaniu, to mam wierzyć że lepiej traktujesz rzeczy 5 czy 10 razy tańsze? Bullshit alert!
Jesteś w grubym błędzie kolego sprzedawco, jeśli myślisz że model pt.
jak klient już wejdzie do sklepu to jest zobligowany coś kupić, no wstyd zrobić inaczej
jest prawdą. Nie masz monopolu. To nie te czasy, chwała panu. Nie kupi u ciebie, pójdzie dwie ulice dalej, albo cztery, albo na allegro, albo na ebay, albo "do nimca", albo do znajomego-znajomego-znajomego... Chcesz zarobić? To się o to postaraj. A jako że, jak wspomniałem, poznałem w życiu nieco świata "za ladą", wiem ile może zdziałać odpowiednie podejście do klienta. Nawet gdyby miał poczekać nieco (ale nie 3 miesiące "bo dystrybutor chyba ma", no sorry, z takiego czy innego thomanna dostanie w 3 dni) na towar, albo zapłacić za niego nieco drożej, zrobi to jeżeli zostanie odpowiednio potraktowany. Bo sam takie coś przechodziłem, i to nie raz i nie dwadzieścia.
PS. Kończąc epopeję - moim ostatnim zakupem w stacjonarnym sklepie muzycznym były bodajże struny d'Addario 9-46 (
) i to w sumie tylko dlatego że musiałem je mieć "na wczoraj". A było to daaawno temu... albo nie - korbkę do strun jeszcze po drodze kupiłem! (
)! A byłoby zupełnie inaczej, gdybyście - panowie sprzedawcy - dbali o klienta, bo z niego żyjecie.
Dziękuję za miłą lekturę, pozdrawiam.
**ciekawostka na koniec - znajomy w sklepie rowerowym (znowu :facepalm
) trzyma sobie kilka najwyższych modeli z katalogu, kosztujących absurdalne jak na taki sprzęt pieniądze. Spytałem po co, odpowiedział zupełnie szczerze że "ma taki kaprys bo i tak wie że nikt tego nie kupi", ale powiesił je na widocznym miejscu "dla ozdoby". Bo czemu nie?