Witam
Od 2 tygodni mogę spokojnie uznać swoją przynależność do tego forum:D
W moje łapki wpadł Flame EXG 7 z Hellfajką pod mostem (wiem, że tu jeździcie po tworach Mayo i Flame:D)
Miałem wszakże inne plany odnośnie wydawania kasy, bo zamierzałem kupić najpierw Basha Studio 20.
Ale nie mogłem pozwolić przelecieć okazji koło nosa:D
I tak za 790 zł nabyłem swoją pierwszą siódemkę
Na pierwszy rzut oka gitarka nieco wizualnie wysłużona: pełno małych rysek, główka porysowana końcówkami strun, brak pokrywki od pręta regulującego, i spora i dość gruba rysa na gryfie... Nooo i trochę nieumiejętnie poszerzone gniazdo na przetwornik.
No ale stwierdziłem, że gitarka i tak pójdzie do lutnika na regulacje i i przelakierowanie.
Po powrocie do domu zaraz podłączyłem gitarkę (pomimo już 2 godzinnego spóźnienia do pracy xD) i zaskoczyło mnie jaka jest wygodna.
Gryf w miarę cienki i dobrze leżący w dłoni a ww rysa na gryfie wcale w grze nie przeszkadza pomimo, że czuć ją pod kciukiem.
A teraz kwestia brzmienia:
Powiem krótko - ciepło z taką przyjemną, nie bijącą po uszach siareczką:)
Merlin Hellfire świetnie się sprawuje pod gryfem. Przester jest ładnie nasycony z bardzo czytelnym, niezamulającym dołem. Brzmi selektywnie aczkolwiek trochę dziwnie chowa górę ale jest ok:)
Przy gryfie jest pick up stockowy który w sumie nawet się sprawdza bo brzmi bardzo delikatnie i nie ma wielkiego przeskoku głośności.
W efekcie tanim kosztem stałem się posiadaczem bardzo zacnego wiosła:D
Mogę bez obaw poszatanić na Merlinie a przy zmianie nastroju mogę pograć balladki bądź zwykłe akordówki:P
Niestety nie miałem tylko okazji wypróbować go na lepszym wzmaku bo posiadam tylko Rolanda Cube 15x + Metal Muff'a
Gitarka nieco usyfiona ale nie czyściłem jej ponieważ wypiło się kilka piwek z kumplem i lepiej było nie zabierać się za to:P (syf aż wstyd:D)