Z autopsji: za naukę gry na pianinie brałem się z dwóch różnych źródeł:
-"Szkoła na fortepian" Klechniowska
-"Learn and master piano" Will Barrow
Ta pierwsza rozpoczyna się od czytania nut, nauki dźwięków i zestawu ćwiczeń na dwie ręce. Na każdej stronie jest ćwiczonko pod ćwiczonkiem i nic tylko się pochlastać.
Ta druga zaczyna od błyskawicznego wytłumaczenia jak powinno się układać rękę, po czym natychmiast zaczynamy grać. Na początek zaczynamy prostymi melodyjkami na jedną rękę jak "When do the saints go marching in". Kawałek nie jest katowany do oporu tylko sugerowane jest po prostu nauczenie się go grać z pamięci i potem przejść dalej. W kolejnej mamy ćwiczonka, które bazują na motywach z tego kawałka, po czym pokazane jest jak je zaaplikować do utworu, aby go uatrakcyjnić. Potem pokazują jak kłaść pojedyncze dźwięki w głosie basowym, żeby uatrakcyjnić kawałek. W kolejnych lekcjach pokazywane są akordy i różne wariacje potencjalnych bić oraz w którą stronę zmieniać akordy, żeby to jakoś brzmiało i człowiek nie zanudził się na śmierć, potem jest nauka integracji tego skilla z innymi, które umiemy a potem kolejny kawałek i kolejny drobny element zostaje wpleciony w podobny sposób.
A co robią wychowankowie Klechniewskiej? Pewnie łamią sobie palce na jednym z pierwszych ćwiczeń i myślą: "nie idzie mi i to na pewno nie dla mnie".
Niestety, autorzy europejskich podręczników uważają, że "jak ktoś chce to sobie poradzi" - amerykańscy akurat mają inną maksymę: "chodź do mnie kolego, pokażę Ci, jakie to proste i że Ty też dasz radę"