Panowie! Dziwna rzecz mi się wczoraj na próbie ze wzmakiem przytrafiła. Gram sobie w przerwie i kręcę sounda, cos mnie tknęło żeby zobaczyć jak ten czołg brzmi na głośności powyżej 6tki. Volume 7 głóśniej w czort, 8 dwa razy głośniej, 9 to już salą trzęsło, 10 i nagle pyk i cisza. Diodki się palą, lampy świecą no to rozkręcam łeb, patrze a tu bezpiecznik wywalony. Szybka wymiana i dalej to samo, rozkręcam cały head i szukam innym bezpieczników, wszystkie całe. Coś chyba jebło poważniej sobie myślę, ale nic skręcam wszystko do kupy i zaczynam kombinacje alpejskie. Po wielu rozkminach okazało się że head gra na samym kablu, pomijając podłogę. Wyszło na to że wszystkie efekty mi wywaliło, na bajpasie sygnał przechodzi ale po włączeniu jakiejkolwiek kostki cisza. Diody się palą, zasilacz działa WTF??? Jaki jest możliwy scenariusz jeśli chodzi o sprawy elektryczno elektroniczne??? Wzmak może uwalić 6 kostek? W jaki sposób? Efekty były wpięte wprost bez lini, poszedł prąd po kablu? Jak by nie bezpiecznik to by mnie poraziło? Nie ma koncepcji więc proszę mądrzejszych o jakieś pomysły.