Wypadek miał autokar ze strefy biletów z Łodzi. Nie wiem czy jakiś inny był jeszcze.
też miałem ze strefy biletów autokar, wg se.pl wypadek miała ekipa z wielkopolski...
relacja ode mnie
1) Dojazd - zbiórka w centrum Łodzi o 7.30, o 8.00 wyjazd - w Warszawie byliśmy ok. 12.00, co pozwoliło nam uniknąć korków oraz zaatakować okoliczne knajpy (co poniektórzy mieli już niezłe problemy z grawitacją podczas wysiadania z autokaru
)
2) Organizacja - tutaj same superlatywy pomimo morderczych cen szaszlykow (20 PLN) czy kiełbasek (15 PLN) - ważne że Carlsberg był po 6 peelenów. Po piwo/żarełko stało się góra 5 minut.
3) Koncert obejrzałem z GoldenCircle i to było bodaj najlepiej zainwestowane 400 zł w życiu.
a) Behemoth - fakt, nieco odstawali stylem od reszty, ale chłopaki dawali radę, świetny kontakt z publiką (cyt. Nergala: Napierdalamy Baniami!!) - zadroszczę im kondycji, przez 90% seta Behemoth prezentował head banging
b) Anthrax - Carlsberg party, nie przepadam za wąglikami
c) Megadeth - najlepsze kawałki w pigułce, wokal - masakra, solówki gitarowe - miodzik... Dave chyba się starzeje, troszkę topornie brzmiały jego zagryweczki, niemniej jednak koncerik udany.
d) Slayer - kawał solidnej, metalowej napierdalanki, krew i pożoga, stopa Lombardo ukręcona tak że żołądek podskakiwał przy każdym uderzeniu, jak dla mnie najlepszy koncert na Sonisphere
e) Metalipa - najgorzej wypadł Lars, który poprawnie grał tylko tempa na 4/4 (końcówka One to po prostu żenada) oraz Kirk (sola pod Seek And Destroy, sporo baboli w Masterze). Robert rozwalił mnie tym 'Zajebiście' na końcu gigu... I podczas pożegnania Jamesa organizatorzy puścili z taśmy tekst o tym, jak należy dojechać i gdzie, co zostało skwitowane 'Shut the fuck up! I am not done yet"
Dla mnie to był koncert Metalliki z supportami.