To ja może w inny sposób: pierwsze parę lat grałem w standard E i marnując czas na uczenie się numerów Dream Theater z tabów nauczyłem się położenia dźwięków na podstawie tamtejszego okienka z gryfem. Potem przyszło mi przestroić się o ton w dół i zgłupiałem. Kompletnie nie wiedziałem jak się do tego odnieść i mimowolnie dalej traktowałem pozycje na gryfie jak w standard E, pomimo ich faktycznego brzmienia niżej.
Szczęśliwie, zamieszkałem wtedy z basistą z kapeli, z którym to wielokrotnie jammowaliśmy. Z początku czekałem aż zagra frazę, żeby do niej dobrać na słuch skalę, ale przeszliśmy na inny tryb. Mianowicie przed rozpoczęciem grania prosił mnie on o zagranie prostego wstępu/progresji opartej na jakiejś skali, przykładowo: "Zagraj czteroakordową progresję w lokryckiej F zaczynając od prymy".
Tym sposobem musiałem pomyśleć o dźwiękach zawartych w danej skali i znaleźć wśród możliwych pozycji startowycg te najbardziej wydajne. W ten sposób przestałem traktować granie jako przyciskanie strun na progach od 1 do 24, a zacząłem przyciskać je w miejscach wymaganych dźwięków. Tym sposobem znając strój konkretnego instrumentu mogę zagrać te same dźwięki, co na inaczej nastrojonej gitarze. Podstawą takiego podejścia jest oczywiście znajomość skal, ich interwałów oraz umiejętność przetransponowywani
a ich swobodnego w różne tonacje. Oczywiście, mieć osobę towarzyszącą do takicb zabaw to ogromny plus