Facet złapał katar, ale że chciał się szybko wyleczyć, to poszedł do doktora. Doktor go zbadał i przepisał mu rewelacyjne lekarstwo - jakieś świetnie czopki. Po tygodniu jednak facet znów staje w drzwiach i mówi, że gorzej z nim, katar nie przeszedł, do tego zaczął kaszleć, gardło go boli, cały jakiś taki opuchnięty. Doktor zwiększył mu dawkę, dając gwarancję, że pomoże. Po kolejnym tygodniu jednak facet znów stanął w drzwiach gabinetu, zupełnie cały był już opuchnięty, ledwo chodził, prawie nie oddychał. Doktor znów zwiększył mu dawkowanie. Po kolejnym tygodniu faceta przywożą karetką, lekarze biegają wkoło wózka, kłócąc się co mogło mu zaszkodzić. Doktor pokazuje czopki, wszyscy zgadzają się, że to nowy rewelacyjny lek, nie powinien wywoływać skutków ubocznych, etc. Doktor więc, chcąc się upewnić, pyta się gościa:
- Panie, co pan z tymi czopkami robiłeś, do cholery?! Łykałeś je?!
- Nie, wiesz pan, do dupy se wsadzałem.